Etykiety

niedziela, 28 grudnia 2014

Rozdzial 11 *6*

 *Oczami Sashy* 
https://www.youtube.com/watch?v=qpgTC9MDx1o
https://www.youtube.com/watch?v=TL1ByAIf8Ck

''Obudziłam sie w domu jeszcze w Polsce jak byłam mała i jak sie cieszyłam że jadę na jazdę konną z mamą i tatem. Zjadłam śniadanie jak zawsze płatki, no w końcu jestem mała. W końcu wyszliśmy i jechaliśmy do stadniny do mojego konia ' wezyra' i konia mamy 'miltona' nasze konie od zawsze się nie lubiły ale żadna z nasz nie chce i nie ma zamiaru oddać swojego skarba. Zanim mama weszła na konia dała mi buzi przytuliła i znów pocałowała po czym Mama już była na wybiegu i jeździła a ja i tata szykowaliśmy wezyra, Byłam już gotowa i ja poszłam na podwyższenie na wybiegu skąd zawsze wsiadałam, Tata szedł w naszą stronę, kiedy był już naprawdę blisko moje życie zmieniło się w ciągu kilku minut na zawsze. Mama skakała przez przeszkody i w tym momencie jej koń stanął dęba, niestety mama spadła tata trzymał mojego konia i szybko się z nim zawrócił ja pobiegłam w stronę mamy ale czułam się jak by zamiast się zbliżała to się oddalała...'' ' kiedy już dobiegłam poczułam jak mama odchodzi, jak by jej dusza odlatywała. Położyłam głowę na piersi mamy, nie słyszałam już bicia serca mamy, poczułam jak tata mnie odciąga od mamy i usłyszałam jak i on wybuchł płaczem, po kilku sekundach usłyszałam ten kujący w uszy dźwięk karetki potem nie pamiętam już nic... obudziłam się w środku nocy po płakana ,popatrzyłam na zegar na ścianie i była już 3 nad ranem, to dziwne uczucie być samemu na sali o tej godzinie, zasłonięta kurtynami w ubraniu stitch'a... Haha to mi poprawia humor. Powoli zamykam oczy mój sen się zmienił, to co mi się śniło nie jest tym czym bym chciała żeby było: 'wstaje ze szpitalnego łózka, wszędzie jest cicho, za cicho. Wychodzę z pokoju, na korytarzu nie świeci się żadne światło. Przerażające. Poczułam zimno na plecach. Zatrzęsło mną. Chyba powinnam wrócić do łózka ale coś kazało mi iść gdzie indziej. Głównym korytarzem prosto,prosto w ciemność. Poczułam ze ktoś mnie
obserwuje. 'Mamo? Czy ty tu jesteś ?' Sama nie wiem czemu moja mama miała by tu być przecież ona już dawno nie żyje. Ledwo ja pamiętam. Ale z za rogu wyszła właśnie ona. Mówiąc 'Sasho idź za głosem serca i umysłu, ja cie obserwuje i będę ci pomagała zawsze. Kocham cie a teraz idź szybciutko do łózka i wstań, robi się już jasno a jutro masz ważne spotkanie. I pamiętaj ze przy tacie tez jestem i to ja mu pomogłam z ta decyzja , nie obrażaj się na niego' popłakałam się ponieważ mama znikła zaraz po skończeniu tego zdania.' -aaaaaaaaaaaaaaa!!! -obudziłam się z piskiem i cała popłakania, pielęgniarka przybiegła naprawdę bardzo szybko.-Sasho wszystko w porządku?!- zapytała z przerażeniem-tak przepraszam nie chciałam nikogo nie pokoić ani obudzić ... To tylko zły sen- cala po płakana spojrzałam na pielęgniarkę - shasho jest 8 rano może byś chciała coś zjeść?- pielęgniarka która na prawdę się przestraszyła ciągle była w szoku- nie dziękuje pani, nie mam apetytu, a może wie pani kiedy będzie psycholog który ma dziś przyjść?- zapytałam z niepokojem -niestety nie wiem, a i mam nadzieje ze doktor ci przekazał ze możesz dziś wyjść jeśli chcesz i umówić się na wizytę u psychologa sama? - nie nie mówił ale jeśli mogę to zaraz zadzwonię do kogoś zęby po mnie przyjechał...- dobrze przygotuje papiery i poinformuje doktora o twojej decyzji.- dziękuje- pielęgniarka kiwnęła głową i wyszła, za raz po niej wstałam i poszłam do łazienki. Nie miałam ze sobą nic z kosmetyków nawet szczoteczki ... Wiec stwierdziłam ze porostu zadzwonię po Melody. Niestety nie mam swojego telefonu więc poszłam do pielęgniarek - Przepraszam czy mogła bym zadzwonić od którejś z pań nie mam telefonu a zaraz wychodzę?- jedna z pielęgniarek o blond włosach i smukłej figurze sięgnęła do kieszeni- Proszę zadzwoń- uśmiechnęła się niestety kiedy wykręciłam numer Melody i zadzwoniłam ona nie odebrała spojrzałam na godzinę w rogu telefonu pielęgniarki... FU*K jest 8.20 przecież ona jeszcze śpi.-Dziękuje- oddałam telefon pielęgniarce- Nie odbiera? - zapytała - niestety-popatrzyłam na nią uśmiechając się jeszcze raz i ruszyłam w stronę pokoju, malutkimi kroczkami doszłam do łózka i usiadłam w stronę okna. Dzisiaj jest nawet ładna pogoda.-Dzień dobry Sasho- szybko i bardzo energicznym ruchem odwróciłam się w stronę drzwi gdzie stał doktor -słyszałem ze wychodzisz- tak nie lubię szpitali i muszę jeszcze ogarnąć kilka spraw, niedługo zaczynam szkole- ok nie ma sprawy tu masz maść i opatrunki zmieniaj je codzienne i smaruj tym rękę- dziękuje doktorze mogę już iść ? - tak sasho , czy ktoś cie odbiera ?- wstałam -nie raczej nie, przejdę się - uśmiechałam się - okay tylko ostrożnie- wyciągnęłam rękę i się pożegnałam . Ruszyłam w stronę wyjścia naprawdę szybko. Jestem wściekła ze nie mam swojego telefonu i ze Melody nie odebrała, teraz muszę wracać sama bez Make-up i w rozczochranych włosach... a no i w tych śpioszkach stitch'a, ledwo wyszłam a ludzie się na mnie już patrzą a no może dlatego ze wracam nie dość ze tak ubrana to jeszcze w samych skarpetkach, dobrze ze mogę schować głowę pod tym wielkim kapturem. Idę koło naprawdę ruchliwej jezdni, ludzie jadą i trąbią, a ja czuje się jak idiotka. Na szczęście byłam już nie daleko placu naszego akademiku, weszłam na chodnik prowadzący do głównego wejścia. Rozejrzałam się po lewej stronie stała grupka chłopaków który mnie obserwowali natomiast po prawej stał Oscar i jego kumple, poczułam dyskomfort jeden z nie znajomych mi chłopaków zmierzał w moją stronę. Jego kumple go obserwowali zerkając na Oscara i jego ekipę. Natomiast Oscar stał z rekami w kieszeniach i obserwował cała sytuację.- Hej jestem Paul, a ty skarbie ?- beszczel jak by tego było mało stoi troszkę za blisko- Jeden- wystawiłam palec wskazujący wskazując niebo- Nie skarbie , dwa- dodałam kolejny palec- radze ci się nie zbliżać, no i trzy- dodałam kolejny palec- może kup miętówki - uśmiechnęłam się i chciałam się odwrócić, ale koleś o imieniu Paul złapał mnie za ręka, za chorą rękę. Spojrzałam na Oscara, on za kiwał głową na znak NIE ale nie wytrzymałam odwróciłam się i jebałam mu z liścia jego koledzy zaczęli biec w tą stronę tak samo jak i Ekipa Oscara. Poczuła strach jak nigdy, Koleś o blond włosach znaczą mnie szarpać więc strzeliłam mu z główki prosto w nos- upss boli ?- zaczęłam się śmiać niestety koleś wstał cały we kry polanej z nosa i mnie uderzył w twarz. Jeden chłopak z Ekipy Oscara rzucił się na niego bez przerwy go uderzając wszyscy go próbowali odciągnąć ale chłopak zachowuje się jak bestia chyba jest przeciwko przemocy wobec kobiet. Po kilku sekundach przybiegli ochroniarze i odciągali tego przystojnego bruneta od ledwo oddychającego Paul'a. Przyjechało pogotowie i zabrało Paul'a. Oscar poszedł porozmawiać z ochroniarzem, ja usiadłam na trawie i byłam roztrzęsiona czułam ten odcisk dłoni na mojej twarzy. Po kilku minutach Oscar podszedł do mnie razem z jego przystojnym kolega i wszyscy kucnęli wokół mnie.- dziękuje- popatrzył na wszystkich- Nie rób tego więcej- powiedział brunet o niebieskich ochach który kilka minut temu zachowywał się jak bestia.- Shasha. obiecaj!?- powiedział Oscar- obiecuje- przytuliłam go i razem wstaliśmy- Ej dobra chłopaki ja lecę- brunet pożegnał się z chłopakami ale mnie ominą- Więc to jest Bill- Oscar wskazywał na nich palcem ja ja podawałam im ręka jednemu po drugim- o jest Bill a to jest Młodziak jego brat Tom- podałam mu rękę - No chłopaki a to jest Sasha- Oscar mnie przedstawił-a ten co poszedł to Sebastian-Oscar się uśmiechną-aha spoko dziwne że go ręce nie bolały- heh na pewno zaczną boleć- Chłopaki zaczęli się śmiać a ja stałam jak baran.- Ej może pójdziemy do mnie zamówimy pizze a potem pojedziemy do pubu?- Oscar spojrzał na moja rękę- nie przesadzasz z tym pubem?- nie marudź tylko napisz do wszystkich ze spotkamy się w pubie a wy chodzicie- uśmiechnęłam się- tylko najpierw się wykąpie- Sasha!- Oscar na manie krzykną- słucham?- popatrzałam jak niewinna dziewczynka- już pisze-uśmiechnęłam się- Dziękujeee- i zaczęliśmy iść w stronę akademiku na wielkim zegarze tuz nad wejściem wisi wielki zegar który wskazywał na godzine 9.10. Weszliśmy po schodniach i zaczęliśmy zmierzać w stronę mojego pokoju. Nie miałam klucza na szczęście drzwi były otwarte - O MÓJ BOŻE co ty tu robisz? tylko nie ,mów ze uciekłaś i nie gadaj ze sama tu przyszłaś i co ty masz na policzku?- Ledwo weszłam a Roksana się na mnie rzuciła- a wy co tu robicie?- Roxy ogar, chłopaki ci wszystko opowiedzą, ja muszę się wykąpać i umyć
zęby- zaczęłam iść dalej i wymieniałam co jeszcze muszę zrobić- umyć włosy- weszłam do pokoju wzięłam mój kochany niebieski zastaw ręczników, elektryczną szczoteczkę, pastę do zębów, płyn do kąpieli i szampon. Z szuflady wyciągnęłam świeża bieliznę a z
szafy wyciągnąłem brązował koszule w kratkę i szara koszulkę do tego dżinsowe krótkie spodenki. Wystawiłam głowę za drzwi pokoju- możecie zamówić pizze proszę- uśmiechnęłam się i poszłam się umyć. Otworzyłam drzwi i weszłam, nogi mi się same ugięły. Wzięłam szybki prysznic uważając na rękę, miedzy czasie umyłam włosy. Spłukałam się i wyszłam. Owinęłam włosy ręcznikiem i a większym owiewałam całe ciało. Wytarłam zaparowane lusterko, odkręciłam wodę i zmoczyłam szczoteczkę, wycisnęłam pastę i zaczęłam myć zęby,nachyliłam się żeby wypłukać buzię. Wy tym czasie wyłączyłam szczoteczkę jedna ręką. Zaczęłam się wycierać i ubierać. Make-up i włosy robię przy swoim stanowisku koło łóżka, lusterko jest podświetlane i jest dużo gniazdek. Już ubrana wyszłam i zawiesiłam ręczniki na haczykach. Znów wystawiłam głowę przez drzwi- jest pizza ?- Roaksana wstała i mnie przytuliła- Zaraz będzie, i przykro mi z powodu co się stało przed akademikiem- nic się nie stało, idę szybko się pomalować i zrobić włosy, 15 min i jestem gotowa.- uśmiechnęłam się i poszłam się szykować do końca, złapałam za włącznik do żarówek wokoło mojego lustra. Przejrzałam się i zobaczyłam siny odcisk ręki tego pojeba. Złapałam za suszarkę i szybko wysuszyłam włosy naszczacie ładnie się układają i nie muszę z nimi nic więcej robić, złapałam za kosmetyki i pędzle do nich. Jak zawsze ręce same rąbią mi makijaż a ja w ogóle nie myślę co i jak teraz. Na koniec przykleiłam sztuczne rzęsy i pomalowałam usta, na szczęście zdążyłam, usłyszałam ze ktoś puka więc wybiegłam z pokoju łapiąc portfel i otworzyłam, niestety to nie pizza.- Zraz się zacznie- wyburczałam pod nosem i mam nadzieje ze nie słyszała- Słyszałam to! co ty tu robisz i czemu nie zadzwoniłaś ? - złapałam się za głowa jedna ręką a druga wskazałam żeby weszła do środka- zadzwoniłam tylko raz bo jak byś zapomniała nie miałam ze sobą nic a wracałam tu sama na dodatek w samych skarpetkach- uśmiechałam się- a no dopiero weszłam i się umyłam i własnie miałam zadzwonić, a portfel mam bo ma przyjść pizza, już wyprzedzam twoje pytana- znów się uśmiechnęłam - co ty masz na policzku?- oho tego nie przewidziałam- emm nic- uśmiechnęłam się i spuściłam głowę w dół, myślałam ze mój make-up to zakrył, przeszłam koło Melody nie patrząc na nią. Usiadłam koło Billa i jego brata.- chodź siadaj- powiedziała Roxy klepiąc miejsce koło niej. - Dziękuje- Melody podeszła jak zawsze lekko za niepokojona nowymi osobami- Chłopami to jest Melody-powiedziałam hahaha a ona jak zawsze się zawsze się zawstydza jak się przedstawia innym- Melody to jest Bill i jego brat Tom to a Oscara już znasz- uśmiechnęłam się - Hej wszystkim- powiedziała zaplątanym głosem- ej co wy tak cicho siedzicie?, idę włączyć jakąś muzykę, chcecie jakieś herbaty, kawy-popatrzyłam na wszystkich- jest jeszcze sok, pepsi i woda- Roxy dokończyła co jeszcze jest- ktoś, coś ? - ja poproszę wodę-powiedziała Melody, jak zawsze uprzejma, zauważyłam ze czuje się nieswojo- chodź ze mną Melody- jak powiedziałam tak robiła, poszłyśmy do kuchni- wszystko ok? - zapytałam- tak, znasz mnie zawsze jestem nieśmiała- znam znam, okay masz tu wodę powiedziałam to sięgając po wodę- Dziękuje- Melody poszła usiąść koło Roxy a ja ruszyłam do głośników i podłączyłam tam swój telefon puszczając piosenkę 'maroon 5- animals' kocham tę piosenkę.- Oskar!-wykrzyczałam-What?- jak zawsze spokojny- zadzwoń po Emme...-spojrzał na mnie za kłopotanym wzrokiem- Zadzwoń po swoją dziewczynę- przejdę się po nią- uśmiechną się wstał i poszedł- młody a ty do domu już!!- Bill krzykną na Toma- ej co ty tak na niego się drzesz!?-bo do pubu z nami nie pojedzie, co nie?- troszkę przykre ze starszy brat tak się odzywa do młodszego- ej do jakiego pubu?- Melody, troszkę zaskoczona- No wieczorem jedziemy sobie razem posiedzieć- Melody wstała, złapała mnie za rękę i przeciągnęła do kuchni- Ja już pójdę- powiedziała- Dlaczego?- Bo jak jedziemy to muszę się przyszykować- Melody nigdy nie robi mocnego make-up.... troszkę dziwne- jak wolisz.- Melody stanęła przy drzwiach i powiedziała tylko- pa do zobaczenia później-  Przedziwne.- ej gdzie ona poszła?-Roxy szybko wstała i do mnie podeszła- nie wiem, szykować eis czy coś.- nie za bardzo wiedziałam co się dzieje, była bardzo zakłopotana, w tym czasie ktoś pukał do drzwi.- proszę!- wykrzyczałyśmy razem z Roxy, i z uśmiecham na siebie się popatrzyłyśmy. to był Oscar i Emma- Hej !- razem z Roxy podeszłam do Emmy i się przywitałyśmy- ej gdzie Melody?- zapytał Oscar- nie minęliście jej ? miała iść do pokoju...- Emma i Oscar się na mnie spojrzeli- nie, nikogo nie minęliśmy- złapałam za telefon i zadzwoniłam ale nie odebrała. To normalne rzadko odbiera, hahaha kiedyś będę jej umierała, a ona nie odbierze, potem będę zganiała na nią. Zapewne poszła na spacer, gdzieś usiąść, to w jej stylu. Wszyscy usiedliśmy i gadaliśmy przy muzyce.

9 godzin później: 
wszyscy się dobrze bawili zjedli pizze i się wygłupiali.-ej my idziemy bo trzeba się szykować, za godzinę przy wyjściu?-Zapytał Oscar wstawiając - pewnie- uśmiechnęłam się- do zobaczenia a i Emma jak Melody będzie w pokoju to nic nie mów ze się martwiliśmy czy coś zapewne potrzebowała czasu dla siebie, i napisz mi SMSa czy jest czy jej nie ma- jeszcze raz się uśmiechnęłam. Wszyscy wyszli a ja i Roxy poszłyśmy zrobić sobie lepszy make -up, Roxy się przebrała a ja nałożyłam szybko moje białe converse'y przed kostkę. włączyłam prostownice i szybko wyprostowałam włosy.- Roxy za 5 min wychodzimy!- wykrzyczałam - Wiem !- odpowiedziała, złapałam telefon, ładowarkę samochodową, portfel sprawdzając czy wszystko jest, papierosy i klucze do auta.- wychodzę!- czekaj czekaj ! już idę - Roxy do mnie dobiegła i mogłyśmy ruszyć, sprawdziłam telefon kiedy byłyśmy w drodze do wyjścia i dostałam SMSa ze Melody jest już gotowa i idzie razem z nimi. Kiedy już doszliśmy do miejsca spotkania Roxy rzuciła się na Mario i pocałowała go na prawdę namiętnie, w tym czasie odpaliłam papierosa i poszłam do Melody która stała obok Emmy i Oscara -jak tam ? -zapytałam - w porządku- uśmiechnęła się do mnie a ja odwzajemniłam ten uśmiech moim, odwróciłam się- jedziemy !!- Mario na mnie spojrzał i odkrzykną- Jedziemy !!!-  wszyscy zaczęli się śmiać i zaczęliśmy się rozchodzić to swoich pojazdów- spotkamy się w pubie!- krzyknęła Roxy wsiadająca na motor, ja i Melody wszyłyśmy w ciszy. Doszłyśmy do samochodu.Otworzyłam go i znów bez słowa wsiadłyśmy zamknęłam drzwi i odpaliłam samochód, wyjerzdzając z parkingu zaczęłam rozmowę - Wyciszyłaś się na spacerze? - uśmiechnęłam się i prowadziłam dalej, nie oczekiwałam odpowiedzi i tez tak było ze Melody nie odpowiedziała. Puściłam muzykę, byłam tak skupiona na drodze i nawet nie rozglądałam się co jest dokoła. Po tych 10 milczących minutach dojechałyśmy. Przed pubem stoją same motory. Złapałam oddech - idziemy ?- zapałam Melody-Idziemy- uśmiechnęła się i spojrzała na mnie - wiesz ze tam jest więcej ludzi niż było u mnie w pokoju ostatnio?- zaśmiałam się- zauważyłam-i wysiadłyśmy, zamknęłam samochód i odpaliłam papierosa i zaczęłyśmy iść w stronę wejście- wchodzisz pierwsza- usłyszałam od Melody stanowczy głos - okayyyy... tylko spale, ok?- pewnie nie śmiesz się- uśmiechnęła się, kiedy już skończyłam palić weszłam stanowczym krokiem jak zawsze.- łoooooooooooooooooooo....- wszyscy chórem i wszyscy się na nas patrzyli, a ja podniosłam ręce i wykrzyczałam- hejj!- Melody przeszła obok i poszła się przywitać, a ja podeszłam do baru- po proszę sok pomarańczowy ze słomką- uśmiechnęłam się- już się robi- naprawdę przystojny barman odpowiedział puszczając oczko- proszę- podałam mu pieniądze- dziękuje- i puściłam mu oczko. Odwróciłam się i szłam w stronę znajomych- hej- przytuliłam wszystkich co znałam, reszta naprawdę przezabawnych i rozrywkowych ludzi mi się przystawiła. Ale nie było Sebastiana, szkoda chciałam mu podziękować. Usiadłam koło Kegana- hej co tam?- zapytałam- słyszałem o tym co się stało...- spojrzał na mnie bez żadnej mimiki twarzy- oj tam...- spuściłam głowę w dół - następnym razem nie z główki tylko w krocze- zaśmiał się i poczochrał mi włosy wstając, normalnie jak starszy brat.Poszłam do dziewczyn- ej słodki jest nie ?- dziewczyny się na mnie spojrzały - kto?- spojrzałam na barman- on- kiwnęłam głową wskazując na patrzącego prosto w moje oczy barmana , wzięłam łyka soku i odeszłam, dziewczyny zaczęły się śmiać poszłam porozmawiać z Reece i Hayley, dowiedziałam sie ze są ze sobą jakieś 3 miesiące i wiele o nich samych, bardzo zwariowani. Zaczęłam znów zmierzać w strunę baru, po drodze minęłam, Patrica i Kegana. Keagan siedział prosto z rękami w dół trzymając picie,kiedy przechodziłam patrzył przed siebie i szturchną Patrica, on na mnie popatrzał i mnie zawołał, ale ja przeszłam obojętnie,Keagan wybuchł śmiechem. A ja dalej zmierzam do baru i tego umięśnionego barmana- mogę poprosić o RedBula?- Barman na mnie spojrzał- a mogę poprosić o numer- odwróciłam się i popatrzyłam na chłopaków- pewne ! masz coś do pisania?- barman od razu sięgną po długopis i kartkę napisałam ' 07853488880 Sasha xxx'- proszę, a teraz mogę RedBula w dużej puszce?- uśmiechnęłam się- on sięgną pod ladę i powiedział- proszę Sasho na koszt firmy- uuu jakie miłe- dziękuje- uśmiechnęłam się i mrugnęłam jednym okiem, barman się uśmiechną a ja wzięłam puszkę i się odwróciłam w stronę drzwi niestety ujrzałam tych chłopaków co jeden z nich mnie zakatował. Spojrzałam na Melody przytuliła się do Emmy, już wiedziałam o co chodzi, szybko do niej poszłam - wszystko w porządku?- Melody szybko się do mnie przytuliła- chodź do samochodu, szybko wyszłyśmy, po drodze spojrzałam na nakręconego Keagana, machnęłam ręką koło szyji ze ma odpuścić on wstał i zaczął iść w naszą stronę, nie chciałam denerwować Melody więc wzięłam ją do samochodu, zapomniałam rzeczy z pubu na szczęście Roxy wyleciała żeby mi je dać, otworzyłam samochód- Wsiadaj!- Melody usiadła i ja również - lepiej tu? - Melody złapała oddech- tak, dziękuję - uśmiechnęła się. Kegan wyszedł z pubu pokazują żebym wyszła- zaczekasz myszko?- tak-odpowiedziała więc wysiadłam zamknęłam drzwi- co jest?- zapytałam kiwająć w górę- teraz jedzcie za nami i nie pytaj gdzie jedziemy- spojrzałam na nieo ze zdziwieniem- ok- dobra idź do auta a ja idę ich zgarnąć- jak powiedział tak zrobiłam - co jest ? - zapytała Melody- nie wiem jedziemy gdzieś-ohoo jeszcze sekunda- co ?! gdzie?- wiedziałam- no nie wiem z nimi wszystkimi- okay-powiedziała z zaniepokojonym głosem, wszyscy wyszli a ja odpaliłam samochód, wszyscy się do nas uśmiechali- troszkę się boje- spojrzałam na Melody- ja tez- wszyscy gotowi na motorach i nagle Kegan wziął rękę do góry i kiwną palcem wszyscy ruszyli a my za nimi. Melody puściła muzykę zaczęłyśmy się wygłupiać,w końcu poprawił jej się humor nagle usłyszałam ze
ktoś puka do mojego okna, spojrzałam się okazało się ze to Kegan, otworzyłam okno- ej co tak cieniutko prowadzisz- zaśmiał się i odjechał, ja słabiutko? O nie - Melody, zapinaj pasy.- przyspieszyłam i zaczęłam ich wyprzedzać a na zakrętach driftować.- Wszystko w porządku Melody?- wiem ze ona nie lubi takiej jazy ale mam nadzieje ze ze mną czuje się bezpieczna.- tak, nawet tak- spojrzała się i uśmiechnęła. W końcu dojechaliśmy do jakiegoś miejsca, którego nie za bardzo wiem jak opisać... Jest około 21 więc jest ciemno nie za bardzo chce wysiadać z samochodu bo nie wiem gdzie jesteśmy i co my tu robimy....
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- Mieliśmy długi przestój i przepraszamy za to <3 ale już wracamy i mam nadzieje ze mój nowy rozdział wam się spodobał, serdecznie proszę o zastawianie komentarzy kochani <3 Gnom <3

niedziela, 12 października 2014

Rozdzial 10 *5*

  *Oczami Melodi*


Westchnęłam i ruszyłam przed siebie. Zachciało mi sie mrożonej herbaty i nadal mam beczkę pełną pomysłów w głowie, na piosenkę. Z bolącą ręką, z powrotem przeszłam na druga stronę, odchodząc od miejsca gdzie nie długo temu rozmawiałam z Patrickiem. 
Usiadłam przy byle jakim wolnym stoliku, wzięłam menu do zdrowej reki i zaczęłam czytać co maja. Byl duży wybór i zwątpiłam w wzięcie mrożonej herbaty. Wstałam i zamówiłam gorącą białą czekoladę. Usiadłam z powrotem i minimalnie chwile potem ktoś się dosiadł do mnie do stolika. ''Hej kochana.'' To Sasha! Jej, chciałam sie z nia skontaktować by omówić nasze spotkanie, ale mnie chyba wyprzedziła. ''Cześć eklerku.'' Sasha jest takim moim eklerkiem, lubie ja nazywać różnymi imionami, jak na przykład gwoździk, krecik, dziubus czy truskaweczka. Sashy oczy zrobiły sie lżejsze, jakby jakis ciężar z nich spadł. I teraz sie przyjrzałam i wyglądają lekko różowe. Nie potrafię czytac jej oczu, ale wyglądają na smutne. ''Kocham cie.'' Z tymi słowami, jej oczka sie zatopiły słoną woda. Sasha nie jest osoba by mówić mi 'kocham cie' pierwsza, a juz dopiero tak znikąd. Same mi sie łzy żebrały w obydwu oczach. ''Kochanie co ci jest?'' Wstalam z krzesełka i podeszłam do jej. Przytuliłam ja tak mocno na ile tylko mogłam, juz nawet usztywniacz mnie nie powstrzymuje. Sasha jest dla mnie kompletnie wszystkim, czasem tego nie rozumie. Ja sama czasami nie potrafię jej pomoc, kiedy jest zła, wtedy to tylko przeczekuje i po prostu siedzę w ciszy, bo nie wiem co mam powiedzieć, albo nie chce ja irytować jeszcze bardziej. Usiadłam z powrotem na swoim krzesełku. ''Wiec zaczęło sie do tego jak wstałam...'' Opowiadała mi wszystko z każdym szczegółem. Od samego początku do samego końca. Gdy doszła do momentu z Patrickiem, myślałam, ze mnie coś strzeli! Jeszcze nie dawno z nim rozmawiałam, to jakbym tylko wiedziała, ze takie cos zrobili to zamiast byc z nim spoko, to moja koścista reka miałaby bliski kontakt z jego szczeka. Ja wiem, ze Sasha nie jest dziewica, ale nie miałam pojęcia, ze ona by 'to' zrobiła z gosciem z którym sie dopiero poznała i po tym jak jej byly ja traktował. Jakie kol wiek słowo, które wymawiała na temat Patricka, to z takim dużym zapałem. Miałam poczucie, ze jest w nim zakochana? Nie za wcześnie? Sasha to moja przyjaciółka i moja rola jest jej pomoc i nie ważne w czym. Słuchałam ja dalej i w miedzy czasie przyszło moje kakao. ''No i właśnie.'' Skonczyla opowiadać co sie działo i mój gniew lekko wyparował. ''Sash wiesz ze cie kocham, może nie popieram wszystkiego co robisz, ale zawsze masz u mnie wsparcie...'' Przytuliłam ja jeszcze raz i to z całych moim kolejnych sil. Dziwne ze nadal nie widziała, ze mam usztywniacz na ręce, ale to nie ważne teraz dla mnie. ''Kochanie ja będę już leciała, muszę sie położyć spać i w ogóle przemyśleć parę spraw.'' Sasha jest w dołku. Ja nie lubię gdy Sasha jest w dołku, wtedy wszyscy dookoła mnie sie wydaja w dołku, a dla Saszy przeciwnie, dla Saszy wszyscy są za szczęśliwi. ''Ok zobaczymy sie później albo jutro.'' Sasha wstała i zabrała swoje rzeczy. Podeszła do lady i coś zaczęła zamawiać. Nie potrafię pomoc Sashy w wielu sprawach. Ona zawsze znajdzie odpowiednie słowa i dobrze je dobierze by mi pomoc. A ja? Ja jestem takim bez pomocnikiem. Niektóre Sashy koleżanki są leprze w jej pocieszaniu niż ja, jej przyjaciółka. Nie wierze i czasami nie rozumiem czemu Sasha nadal się ze mną przyjaźni. Po odebraniu chyba kawy, Sasha wyszła z kawiarni. Przypomniało mi się, ze miałam zapal do napisania piosenki, wiec tak wyjęłam swój nowo-kupiony zeszyt i ulubiony długopis. Miałam strasznie dużo pomysłów, ale postanowiłam napisać o tym jak życie się zmienia, ze jedna sekunda potrafi zmienić ci życie na zawsze, ze my żyjemy tylko i wyłącznie z decyzji. Po napisaniu całego tekstu i wykorzystania swojego pomysłu, dopiłam do końca już swoje zimne kakao. Zapłaciłam przy ladzie powiedziana mi kwotę i wyszłam. 


Moim zdaniem bylo jeszcze za wczesnie, wiec poszlam do Argosa. Oglądałam katalog przez internet i spodobal mi sie taki onesie (pajac/kombinezon). Byl niebieski, z fajnego materiału i z tej postaci 'Stitch' z bajki 'Lilo&Stitch'. Wpisałam kod w monitor i pokazało mi, ze zostały tylko dwa do sprzedania. Wypełniła szybko malutka karteczkę ołówkiem i poszłam do kasy by zaplacic. Po zaplaceniu, wzielam rachunek i poszlam usiąść na krzeselku, by poczekac az mój numer zostanie wywolany. Po około 10 minutach, moje kupno zostało przyniesione do lady. Podałam rachunek panu, a ten zapakował mojego pajacyka w reklamówkę z ich logiem. Po wyjściu z Argosa, nie mogłam sie juz doczekać założenia mojej nowo kupionej pidżamy, wiec ruszyłam w stronę taksówek. Szlam przed siebie i moim celem było dojście do postoju londyńskich taksówek, a potem dojechanie do akademika i wzięcia długiej, gorącej kąpieli, nie udało mi się to. Jak stałam na pasach, tuz przed moim nosem, ktoś przede mną stanął na motorze i uniemożliwił mi przejście przez pasy. Osoba zdjęła kask i pokazała swoja twarz... Patrick? No chociaż on zakłada kask! ''Wsiadaj szybko i nie zadawaj pytań! Musimy jechać! No wsiadaj!'' Wsiadłam bez słowa, bo wyglądał na spanikowanego, a czuje, ze on se żartów teraz nie robi. Wzięłam od niego kask który mi podał, chciałam się zapytać co z nim, ale dal mi ten ostrzegawczy wzrok, mówiący żebym nie zadawała pytań. Zdążyłam zapiać kask, ale ledwo co się go złapałam, gdy ten agresywnie ruszył przed siebie i pozwolił reszcie ludziom przechodzić przez pasy. Chociaż przestali sie patrzeć... Jechaliśmy bardzo, ale to bardzo szybko. Szybciej niż wczoraj z Keganem. Dobrze, ze mam kask, bo moje uszy by mi zmarły. Stojąc na światłach, czułam wibracje przy okolicy jego prawej reki. Zabrałam moja, by ten mógł wyjąć swój telefon. To on nie wie, ze podczas jazdy ZAWŁASZCZA NA MOTORZE, nie odbiera sie telefonów? Nie wiadomo kiedy, zielone sie zaświeci. I jak na moja myśl światła zaczęły się zmieniać, ten jak poparzony szybko mi podał telefon do nie uszkodzonej reki i ruszył dalej. Trzymałam telefon w ręce i na szczęście miałam jeszcze trochę miejsca w mojej malej dłoni, by złapać sie szczelnie jego kurtki. Przyspieszył o wiele więcej i czułam, ze chyba tracę równowagę. Balam sie jak cholera. To mój dopiero drugi raz bycie na motorze i z taka prędkością. W końcu zaczął zwalniać i skręcił w lewo na parking szpitala, w którym dzisiaj byłam z Keganem. Patrick zaparkował motor jak najbliżej wejścia szpitala. Zszedł z niego i następnie pomógł mi. Miałam mały problem z odpięciem kasku, no może nie mały. W końcu udało mi sie go ściągnąć i zauważyłam, ze Patrick miał swój telefonów ręce. Zaraz... Przecież ja go trzymałam.. Ja to nigdy nie zrozumiem jego 'sztuczek'. Najpierw hasło w telefonie, a teraz magiczne wzięcie telefonu z mojej reki. Musze sie go nadal zapytać o tym haśle. ''Wiem, ze masz dużo pytań, wiec zanim je pozadawasz, ja chce ci wszystko wytłumaczyć.'' Boje sie, czuje, ze to nie będą mile wiadomości. ''Ok.'' ''Wiec, dzisiaj po naszym spotkaniu, jechałem do mojego szefa i wyminąłem sie po drodze z Keganem, bo on właśnie wychodził..'' ''Pracujecie razem z Keganem?'' Musze udawać, ze nie wiem, ze oni sa terrorystami tak mówiąc 'sa w gangu', bo mam inny plan.. ''Yy, t-tak, pracujemy razem, ale powracając do teraz, to proszę nie przerywaj mi i daj wytłumaczyć, bo czas ucieka, a to jest bardzo ważne.'' Hehhe, przewidziałam jego reakcje. ''Ok, ok mów dalej.'' ''Po spotkaniu dostałem telefon od Kegana, no i właśnie to chodzi o to, ze jest on w szpitalu i .. '' ZE CO?! Kegan jest w szpitalu?! Czy wszystko jest z nim w porządku? Proszę powiedz mi!'' ''Melodia! Daj mi sie wypowiedzieć do końca!'' Uciszyłam sie i kiwnęłam głowa na znak, ze pozwalam mu mówić dalej. ''I reszta znajomych tez tam jest, a to cale zgromadzenie jest dla tego, ze Sasha..'' ''Sasha?! Czy Sasha mu coś zrobiła?! Ja wiem, ze Sasha jest groźna i silna, ale bez przesady, co niby Kegan mógł jej takiego zrobić, by Sasha aż go do szpitala wysłała? Przecież to on na motorze niebezpieczniej jeździ!'' ''JA-PIER-DO-LE! KURWA MELODIA DAJ MI DO KOŃCA POWIEDZIEĆ!'' Wszyscy ludzie w okolicy obrócili sie by na nas spojrzeć i teraz zrozumiałam, ze chyba nie warto mu przerywać, wydarł sie głośniej niż Kegan. Zrobiło mi sie szkoda, bo widać, ze sie spieszy. ''Ok.. przepraszam, mów.'' ''Chodź powiem ci po drodze, bo nie ma czasu.'' Ruszyliśmy w stronę dużych drzwi. ''Wiec jak mówiłem, ale jakaś gąska mi przerwała... Sasha jest w szpitalu, bo sie pocięła, Alex ja znalazł pol ubrana, cala w krwi, w pełnej wodzie łazience. Kegan do mnie zadzwonił i powiedział wszystko co wie. Wybiegłem ze spotkania i wsiadłem na swój motor. Pomyślałem, ze dość nie dawno byłaś nie daleko rzeki Tamizy, wiec ubrałem swój kask, by co go później dać. I moja nadzieja mnie nie zawiodła, bo właśnie przechodziłaś prawie przez pasy. Nikt nie wie czemu to zrobiła.'' Jak skończył mówić, nasze drzwi od windy sie otworzyły i byliśmy na trzecim pietrze. Zamiast czuć sie smutna i przybita, ze moje najleprza przyjaciółka, sie pocięła i leży teraz w szpitalu, ja czuje czysta złość. Byla podobna kiedyś taka sytuacja, ale w tedy nie czułam takiej złości jak teraz. Patrick zauważył, ze chyba para wylatuje z moich uszu i położył rękę na moim bolącym ramieniu. Odwróciłam sie przodem do niego i spchnelam jego rękę z mojego pulsującego ramienia. ''Słuchaj koleś. Nie znam cie, a tym bardziej Sasha, a juz sie pieprzyliście dziś rano. Jak ona se cos zrobiła przez ciebie, to oj uwierz mi, za torturuje cie na śmierć i nawet sie nie będę bać konsekwencji.'' Patrick odsunął sie ode mnie i chcial chyba porozmawiać z pielęgniarka gdzie dokładnie jest Sasha. Ta nam nie chciała powiedzieć, bo nie jesteśmy z rodziny. A to suka. ''SŁUCHAJ SZTYWNIACZKO! MOJA PRZYJACIÓŁKA SE PRÓBOWAŁA ODEBRAĆ ZYCIE! JAK MI KURWA NIE POWIESZ GDZIE ONA LEŻY, TO TY BĘDZIESZ ZARAZ LEŻEĆ NA SZPITALNYM ŁÓŻKU! ALBO MOŻE CI WYGODNIEJ W TRUMNIE BĘDZIE CO?!'' Teraz to zrobiłam zamieszanie i wielka aferę. Ludzie się gapili i cos szeptali. Usłyszałam jak jakaś inna pielęgniarka zaczęła wzywać ochronę. A niech tam wzywa. ''NO KURWA JĘZYKA CI ZABRAKŁO? CZY MOŻE JA JUŻ CI ZĘBY WYBIŁAM I NAWET NIE PAMIĘTAM?!'' Patrick zaczął się śmiać, ze aż zaczął płakać. Jacys dwaj doktorzy próbowali mnie uspokoić, ale jak ja wpadam w szal to nie da się mnie opanować. ''KURWA NIE ZROBIŁABYM TEGO PIEPRZONEGO ZAMIESZANIA, GDYBY TEN BIGOS NORMALNIE NAM POWIEDZIAŁ, W KTÓRYM POKOJU JEST MOJA PRZYJACIÓŁKA!'' Nazwalam pielęgniarkę bigos, ponieważ ma rude włosy, sa naprawdę w kolorze bigosu. ''Dobrze proszę pani, niech pani juz nie krzyczy. My byśmy powiedzieli pani gdzie leży pani przyjaciółka, ale prawo nam na to nie pozwala.'' Powiedzial slowo pani z chyba 4 razy w jednym zdaniu. ''KURWA PIEPRZYC PRAWO! JAK MI NIE CHCECIE POWIEDZIEĆ GDZIE ONA JEST, TO JA SAMA KURWA SOBIE POSZUKAM!'' Ruszyłam jak długa przed siebie, a Patrick ledwo za mną nadążał, przez smiech nad ktorym nadala nie może zapanować. Otwierałam zamkniete drzwi po koleji. Nie ktore byly otwarte, wiec do nich to tylko zagladalam. Nagle uslyszalam za soba krzyki 'To ona!'. Odwrocilam sie i zobaczylam jak pielegniarki i doktorzy wskazuja na nas palcami do dwoch napakowanych ochroniarzy. To nie ladnie tak pokazywac palcem! Anglicy.. Patrick przestal sie smiac gdy ich ujzal. ''Nie martw sie, jak cos to ich dwóch naraz poloze.'' Hahahha, on mysli, ze ja bym se nie dala rady z nimi dwoma? Nic mnie w tym momenice nie powstrzyma. ''Jaja se ze mnie robisz, ze tak mowisz. A teraz biegnij!'' Ruszylismy jak torpedy. Biegliśmy przed siebie i byl koniec korytarza, jedynie skręt w lewo, a ochroniarze byli szybcy. Przy skrecie widzialam wiadro od mycia podlogi. Patrick jest ode mnie szybszy wiec byl przede mna, ominal wiadro bez przeszkod, a ja skrecilam i kopnelam wiadro. Woda z plynem rozlala sie po calej podłodze. Ochroniarze w swoich tanich mundurach poslizgneli sie i upadli. Nie wiedziałam, ze to zadziala podobno takie zeczy tylko w filmach. Patrick znów dostał napadu smiechu. Sam upadl na kolana i smial sie w nieboglosy. Moja zlosc lekko zniknela, a nie moze. Ja musze byc nadal zla. ''Wstawaj! A nie rechoczesz!'' Przestał sie smiac, ale nadal mial szeroki usmiech na ustach. Wstal i zaczekal, az do niego dojde. Ochroniarze cos tam sie do nas darli, zebysmy sie zatrzymali i zaczeli cos tam gadac do swojego loki-toki. Na całym korytarzu zrobilo sie nagle troche glosniej niz kilka sekund temu. Ludzie stali w drzwiach i z ciekawością patrzeli co sie dzieje, ale jedne drzwi sie wyróżniały.. byly zamknięte i nikt w nich nie stal. ''Melodia?'' Uslyszalam po swojej prawej, spojrzałam w bok i zobaczyłam Dr. Deera? ''Dr. Deer?'' ''Witaj Melodio, czy cos jest nie tak?'' Doktor spojrzal sie na Patricka stojącego kolo mnie. ''To ty masz dwoch chlopakow? No, no, no. Chociaz sie nie dziwie, bo jestes naprawdę ładną dziewczyna.'' Czy on naprawdę musi tak mówić przy tych wszystkich ludziach? Doktor Deer zobaczyl, ze sie rozglądam po nieznajomych. ''Niech wszyscy wracajaa do swoich sal, tutaj nic sie nie dzieje!'' Ludzie ze znudzonymi twarzami powrocili do swoich sal. ''Dziekuje doktorze.'' ''Prosze bardzo Melodio, a teraz prosze powiedz czy cos sie stalo?'' ''Nie doktorze, ja tu do przyjaciolki przyjechalam i chcialabym wiedziec na ktorej sali ona lezy.'' ''Jak ma na imie twoja przyjaciolka?'' ''Sasha Ke.. '' ''Ah! Sasha! Jest w sali numer 21 Melodio.'' Doktor sie uśmiechnął i spojrzal jeszcze raz na Patricka. ''A ty to w koncu kto młodzieńcze?'' Wymienilismy spojrzenia z Patrickiem i odwrocilismy sie do Doktora Deera z powrotem. ''Doktorze jesli chodzi o to czy on jest kims z rodziny, to tak on jest narzeczonym Sashy.'' Oczy Patricka i doktora rozszerzyły sie, a ich szczeki dosiegaly, az do podlogi, no moze nie az do podlogi, ale wygladali komicznie. ''To ile lat ma pani Sasha?'' ''18.'' Wzruszylam ramionami. ''Melodio mi nie chodzilo o to kim jest ten mlodzieniec dla Sashy, ale dla ciebie... ale juz nie musisz mi mowic, bo wszystko jest wyjasnione. Hehe. Ja bede teraz sobie szedl, bo slyszalem, ze ktos zrobil chaos w recepcji na tym pietrze i rozlal wode na calym korytarzu nie daleko z tad i na dodatek uciekal ochroniarzom! Ciekawe kto... '' Doktor uniusl jedna brew do gory. Patrzac to na mnie to na Patricka, ktory nadal nie zamknal swojej buzi. Patrick wyszedl w koncu ze swojego transu i popatrzyl sie na mnie, by zobaczyc co powiem. ''Melodio, jest wporzatku, porozmawiam z ochroniarzami, by dali wam chwile porozmawiac z Sasha i by was normalnie wypuscili. Macie 15 minut, bo za dokladnie 15 minut koncza sie odwiedziny.'' ''Dziekuje doktorze, naprawde dziekuje, do widzenia.'' Doktor Deer usmiechnal sie i odszedl. Poszlam i stanelam dokladnie na przeciwko drzwi pod numerem 21, a Patrick za mna. Prawie caly moj gniew zniknal, o nie to jeszcze nie koniec. Z chwila mojg niew powrocil jak z pstryknieciem palcow. Zlapalm za klamke i mozna to tak nazwac, ze 'zucialm' drzwiami przed siebie. Dzwiek odbil sie echem nie tylko po calym pomieszczeniu, ale i tez po korytarzu. Zapadla cisza. Na lozku, pod oknem, po mojej prawej stronie, lezala Sasha, a koloniej siedzial Kegan bokiem, zajadajac sie popcornem? Co kurwa? Nie no, dodal mi dawke gniewu, zajebiscie! Spojrzalam sie Sashy prosto w oczy, dalo sie zobaczyc, ze spodziewala sie 'czegos' z mojej strony, ale nie czegos 'takiego'. ''CIEBIE JUZ KURWA DO KOŃCA POPIERDOLIŁO PLACKU?!'' Nazwalam ja placek, bo chce ja zmieszac, chce by sie czula zmieszana, by nie widziala o co chodzi. ''JAK JA BYM SE KURWA POCIELA WLASNE CIALO, TO TY BYS MNIE JESZCZE BARDZIEJ DOCIELA! A TU KURWA CO?! LEZYSZ JAK TAKIE BIEDACTWO I CZEKASZ, AZ BIEDNA TY W KONCU WYJDZIESZ ZE SZPITALA!'' Kegan, sie zaksztusil popcornem ze smiechu, ktorego nie bylo na poczatku slychac, wiec Patrick mnie ostroznie wyminal i podszedl do niego by go poklepac po plecach. Ja jeszcze calego swojego gniewu nie wyrzucialm. ''SASHA, W TAKICH MOMENTACH JAK WTEDY W LAZIENCE, TO MYSLALAS TYLKO I WYLACZNIE O SOBIE! NIE POMYSLALAS O KONSEKWENCJACH CO NIE?! ROZUMIEM, ZE BYLO CI CIEZKO NA SERCU, ALE TO TYLKO NA MOMENT, INNYM BY BYLO JUZ NA ZAWSZE!'' Przy tych slowach zrozumialam, ze nie mam juz sily sie na nia wiecej denerwowac, tak wiec tez sie rozpłakałam. Brzmi marnie, ale tak jest. Podeszlam blizej jej lozka, nachylilam sie i ja przytuliłam. Mogłam stracić swoja jedyna i najleprza przyjaciółkę. Po chwili zauwarzylam, ze jest za cicho na sali i zrozumialam, ze przeciez sie nachylam, czyli moj tyl jest wypiety do chłopaków. Po mało się odsunęłam od Sashy i usiadlam na fotelu, na ktorym wczesniej siedzial Kegan. Uspokoiłam sie i wsłuchiwałam w każdego spokojny oddech. Chociaż teraz się nie wyróżniam. Sasha siedziała i patrzyła sie przez okno, wiec spojrzałam na chłopaków i widać było, ze z całych ich sil próbują sie nie śmiać. Nie rozumiem czemu... Cos śmiesznego sie stało? Mam cos na twarzy? We włosach? A może zrobiłam jakąś dziwna minę i nawet tego nie wiem.. Kegan nie wytrzymal ze smiechu i dla tego sie opluł, Patrick zaczal sie smiac na caly glos, a ja do niego od razu dolaczylam. Kegan wszedl do lazienki po papier toaletowy by wytrzec sie. Sasha patrzyla na nas jak na uciekinierow ze szpitala dla chorych umyslowo. Zapadla cisza od nowa. Kolejne kilka krotkich minut trwalismy w ciszy. Przypomnialo mi sie jak Kegan sie opluł doslownie nie dawno, wiec znow zasmialam sie na glos. Sasha przylaczyla sie i smialysmy sie we dwie. Wizja mi sie lekko zamazala przez przyplyniete lzy do oczu, ale zdolalam zobaczyc i uslyszec, ze Patrick i Kegan smieja sie razem z nami. Nie mam pojecia z co nas tak rozbawilo. Moze ta dziwna cisza? Albo jakie wariatkowo tu zrobilam.. Nie wiem, ale wiem, ze milo jest teraz z nimi. ''Przepraszam, ale jest juz koniec odwiedzin.'' Powiedziala pielegniarka, ktora weszla niezauważona. Widac bylo, ze spodobala sie Patrickowi i Keganowi, bo patrzeli sie na nia jak na ulubione slodycze. Odwrocilam sie i spojrzalam na Sashe. Ta uniosla i opuscila swoje brwi. Pielegniarka nadal nie wychodzila ze sali tylko sie gapila na chlopakow z malym usmiechem. ''Mozesz juz sobie pojsc, zrozumielismy.'' Uslyszalam za soba, nie dlugo potem Sasha stala juz kolo mnie. ''A co ty robisz? Powinnas lezec w lozku.'' Powiedziala dosc mloda pielegniarka. ''Jak sie odzywasz do pacjentow, to mow do mnie pani, a nie ty, bo nie znamy sie ok?'' Odpowiedziala jej Sasha. Po tych slowach, Sasha spowrotem usiadla na swoim lozku i zaskoczyla mnie tym, ze sie jej posluchala, bo to zazwyczaj Sasha daje rozkazy. ''Czy cos sie stalo? Dobrze sie czujesz?'' ''Tak, tak tylko moj fartuch sie rozwiazal, a tak na korytaz wyjsc nie moge, a tym bardziej przy nich.'' Powiedziala Sasha wskazujac glowa na chlopakow. ''Ale Patrick juz cie widzial na nago.'' Powiedzialam z chytrym usmiechem. ''Ale Kegan mnie nie widzial i nie planuje by mnie wogole kiedys zobaczyl.'' ''Hmm..Dzisiaj kupilam sobie nowe onesie i pomyslalam, ze jesli nie masz nic do ubrania, to moze ci po prostu je oddam?'' ''A mozesz? Bylo by wspaniale.'' ''Tak, chodz zasłonimy kurtyny i przebiezesz sie.'' Tak wiec tez zrobilysmy. Sasha wziela reklamówkę z mojej reki i zaczela wyciągać zestaw. Odczepila metke i rozpiela guziki. Usmiechnela sie slodko i to jest Sasha ktora znam i kocham nad zycie, gdyby jej tu teraz nie bylo, to kto by sie tak slodko uśmiechał to tego onesie? Odwiazalam Sashy reszte supelkow z tylu i położyłam to szpitalne ubranie na razie na lozko. Sasha szybko zalozyla onesie uwazajac na reke. Wygladala bardzo ladnie i dziwie sie, ze moj rozmiar byl na nia idealny, bo Sasha jest wyzsza ode mnie o dosc duzo. Zgarnelam szpitalny fartuch z lozka Sashy, a ona energicznie odlonela zaslony. Chlopaki i pielegniarka nadal stali i flirtowali ze soba. Chwila... Pielgnierka jest tu od pracy, a nie flirtowania. Sasha ruszyla na przod, a ja za nia. ''A teraz zejdz mi z drogi, bo ide zapalic.''  Moja przyjaciolka wyminela ja, popychajac z bara. Dalo mi to troche do myslenia, bo mam to cos w rece, a co jesli uzyje to w inny sposob? Sasha otworzyla drzwi, a ja przechodzac obok pielegniarki, zucilam jej ten szpitalny fatruch prosto w twarz. Usmiechnelam sie slodko i wyszlam na korytarz do Sashy.  Nie musialysmy dlugo czekac zanim Kegan i Patrick do nas dolaczyli. Pielegniarka jeszcze cos tam swiergotala za nami, ale nikt z naszej czworki sie nie odwrocil. Nie czekajac na to, by chlopaki do nas dolaczyli, Sasha ruszyla szybkim tepem w strone wyjscia. Potruchtalam do niej. I zaczelysmy schodzic razem po schodach, zwarzajac na to, ze nie slyszalam zadnych krokow za nami, znaczy, ze chlopaki wzieli winde. Po chwili juz wychodzilysmy na zewnatrz, a chlopaki juz tam stali. Sasha podeszla do nich i musze powiedziec, ze wygladala przesmiesznie ale i bardzo slodko od tylu w juz jej onesie. ''Kegan, masz moze papierosa?''  Myslalam, ze zapyta sie obydwu, ale rozumiem Sashe czemu sie zapytala tylko Kegana, bo jaki MEZSZCZYZNA, kocha sie z dziewczyna i mowi takie zeczy, jak odmienila jego zycie i bla, bla, bla, a potem flirtuje na jej oczach z pielegniarka?! Patrick ma wielki minus u mnie. A mowiac o nim, wyjal swoje papierosy z kieszeni, otworzyl paczke i nastawil je Sash. ''Masz.'' Sasha spojrzala sie na niego unaszac jej ladne brwi. ''Nie dziękuje, a no i nie pytałam ciebie tylko Kegana.'' Sasha usmiechnela sie sarkastycznie sie i myślałam, ze znów wytrzymam ze śmiechu, ale sie powstrzymałam. Jego mina była jak zawsze komiczna. ''Masz ty mała buntowniczko.'' Kegan podal Sash papierosa i zapalniczkę kiwając głowa. ''Dziękuje-e.'' Odpaliła papierosa i oddala Keganowi jego zapalniczke. Kegan wlozyl zapalniczke do paczki od papierosow, a nastepnie do swoich czarnych dżinsów. Zauwarzyl, ze stoje tak troche sama, wiec usmiechnal sie przyjaznie i do mnie podszedl. Wygladalo, ze bylo Sash zimno, bo zaczęła sie trząść, niekontrolowujac tego. ''Masz bluzę.'' Powiedział stanowczo Patrick, zdejmujac jego nakrycie. '' Lol, no chyba nie.'' Sasha odeszla, zeby nie stać koło niego, a za to stanęła pomiedzy mną a Keganem. Widziałam jak Kegan unosi brwi do góry i współczująco uśmiecha się do Patricka, a on za to kiwał głową. Nie jej wina, ze zawsze tak ma, że się odgrywa. ''Melody co ci w reke?'' Ulyszalam krzyk od Sashy. ''Oo, zauwarzylas, heheh, wlasnie...'' ''Dobra, dobra laski pogadacie o tym jutro albo innym razem, bo chcialbym odwiesc juz Melodie na spokojnie do domu, jest juz pozno.'' Kegan przerwal mi w mowieniu, ale nie jestem zla, poniewaz sie troche o mnie troszczy, a to fajne uczucie. ''Kocham cie Gnomus i spij dobrze, do zobaczenie za niedlugo ok?'' Przytulilam Sashe mocno, ta pokiwala glowa, ze sie zgadza. Po odklejeniu sie od siebie, Sasha zaczela sie zegnac z Keganem, a ja w tym momencie podeszlam do Patricka. ''Nie smutaj tak, gdybys sie opanowal z flirtowaniem to Sasha by cie tak nie odepchnela nagle.'' Patrick sie na mnie spojrzal i chyba analizowal co mowilam. Papierosa ktorego spalil zucil na ziemie, a nastepnie przydeptal butem. Poczulabym sie zle, tak odchodzac od niego nie zegnajac sie, wiec go przytulilam i powiedzialam ciche 'papa'. Wracajac do Kegana z Patrickiem, by sie porzegnali, zucilam szybkie spojrzenie w stronę Sashy, patrzyła się w dol. Kegan podszedł do mnie po wymienieniu kilku slow z Patrickiem. Ciekawe o czym oni zawsze tak szepczą? W koncu odwrocilismy sie do nich tylem i odeszlismy do Kegana samochodu, by pojechac do domu.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam za długie nie-dodawanie rozdziału :P macie tu kolejna dawkę życia Melodi ^_^ do usłyszenia przy następnym :) aha i komentujcie jak wam sie podoba i może jak spędziliście/ spędzacie weekend? :** ---- Martys <3

sobota, 4 października 2014

Rozdzial 9 *5*

*Oczami Sashy*
Te wspomnienia z najgorszych lat, ale i tak po kilku następnych cięciach nie pamiętam co sie stało, słyszałam jak ktoś bardzo agresywnie puka do drzwi wejściowych...’
Czarno, nie ma wyjścia gdzie ja jestem nie mogę oddychać, nie czuje bólu. Ostatni oddech do chodzi do moich płuc. Przebudzenie, nie świadomość, ktoś krzyczy, kto?. – Pomocyyyy...!!!- znów ciemność i panika. Przebudzenie sięwidzę przebłyski ludzie, dużo ludzi stoi nade mną, odgłosy karetki. Niestety znów ciemność. ‘ Jestem sama w ciemność, jest mi zimno,bardzo zimno. Nie mogę wstać, samotna. Czemu ja? Czy to sen? Jeśli tak proszę niech mnie ktoś z niego wybudzi’ Jestem silna, silna, silna.... muszę sie obudzić, sama nie wiem co zrobiłam ‘Sash Kurwa Jesteś Silna Wstań’ i tak ciągle gdy nagle poczułam silne uderzenie w klatce piersiowej. Miałam siłę otworzyć oczy ale tylko na chwilkę, Usłyszałam ‘tracimy ją!’ nie nie tracą ja tu jestem ale w ciemność widziałam te światło jak otworzyłam oczy ale nie mam siły ich otworzyć znów, ale muszę ,muszę, nie mogę zostawić Melody. Znów poczułam silne uderzenie w klatkę piersiową przebudziłam sie nadal nie jestem świadoma co się dzieje , nie słyszę co sie dzieje i co kto mówi. Boże pomocy.‘pipp pipp pipp’ Wybudzam się co to za dźwięk, tak , tak, mam siłęmogę otworzyć  oczy.-Leć po lekarza wybudza sie! Alex leć!- co on tu robi? W tym momencie otworzyłam energicznie oczy , nadal nie mam siły ich utrzymać ale muszę. Usłyszałam jak ktoś pobiegł po lekarza wpadając w łóżko obok, czemu mu sie tak spieszy i tak w ogóle czemu ja jestem w szpitalu czy to kolejny sen? –Panie doktorze szybko!- Usłyszałam znajomy głos, to chyba Roksana.- Sasho jesteś w szpitalu jestem Dr.Deer. Czy słyszysz co do ciebie mówię?- nie byłam wstanie odpowiedzieć, łza spłynęła mi po policzku. Doktor wyją latarkę z kieszeni na piersi włączył ją i poświecił mi w oczy- Tu jest wszystko w porządku- skoro jest w porządku to czemu nie mam siły nic powiedzieć? Niestety nie mogłam sama mu zadać tego pytania- Skoro jest dobrze to czemu nic nie mówi?- ktoś czyta w moich myślach czy jak? Czy to powiedział Kegan? Kurwa co tu robi tyle ludzi?- Prawdopodobnie nie ma jeszcze wystarczająco dużo siły- doktor spojrzał na mnie- Sasho jeśli mnie słyszysz mrugnij szybko dwa razy- i co teraz? Szybko odmrugnęłam ale nadal nie mam siły a nic więcej...- Jest dobrze trzeba dać jej czasu jak już coś powie zawołajcie mnie, zaraz przyjdzie pielęgniarka podać jej kroplówkę która pomoże jej odzyskać siły- Usłyszałam jak Roxsana wybuchła płaczem a doktor juz wychodził. – Kochanie nie płacz, będzie dobrze, sama słyszałaś co powiedział doktor- słyszał głos Mario.- Kurwa Alex teraz jak już sie wszystko wyjaśniło to opowiedz co sie stało.- Kegan zapytał jak na razie spokojnie bo wyglądał na zdenerwowanego. Sama nie wiem czemu  ale przywiązałam sie do każdego z nowo poznanych ludzi ale w inny sposób- Więc chciałem, sam nie wiem czemu, ale chciałem sie pogodzić, przeprosić za swoje zachowanie. Więc poszedłem do niej ale nikt nie otwierał, otworzyłam drzwi bo nie były zamknięte na zamek. Słyszałem jak woda sie leje, więc najpierw zapukałem do drzwi od łazienki ale nikt nic nie odpowiadał. Więc wszedłem i zobaczyłem ją leżącą w wannie cała we krwi. Szybko ją wyciągnąłem z wanny i położyłam na podłodze w pokoju wziąłem ręcznik u uciskałem rany jedną ręką a drugą sięgnąłem po inny większy ręcznik zęby ją przykryć, Krzyczałem pomocy i ktoś przybiegł i zadzwonił na pogotowie. Resztę juz chyba wiecie.-słuchałam jak to mówi nabierałam sił każdy słuchał jak on to opowiada ze nawet nie zauważyli kiedy była u mnie pielęgniarka i dała mi kroplówkę, czułam jak nabieram siły- kurwa- wszyscy się na mnie spojrzeli- Sasha powiedz coś jeszcze raz- powiedziała Blondynka której kompletnie nie kojaże- Sasha możesz coś powiedzieć- dodała szybko Roksana- tak mogę ale weźcie mi z tąd wyjdźcie je chce zostać sama, w tej zastanej wannie tez chciałam być sama, nawet zabić sie nie umiem.- Doktor wbiegł do pokoju, dziewczyna o Błąd włosach zaczęła panikować – nic jej nie jest ale potrzebuje czasu – wiedziałam co mnie czeka.- jutro przyjdzie do ciebie psycholog zęby z tobą porozmawiać.- zapisał coś w notesie i wyszedł- Sasha możne cie nie znamy długo ale przywiązaliśmy sie do ciebie, my jesteśmy jedna wielką rodziną. Powiec co sie stało i czemu tak zrobiłaś?- powiedział Mario, widziałam wzrok Kegana, jak spojrzał się spod byka na Mario- NIC... Proszę was albo nic nie mówcie i zostańcie albo wyjdźcie i gadajcie sobie gdzie indziej. Przepraszam ale nie mam ani humoru ani jak widzicie chęci na  cokolwiek- Kegan usiadł na fotelu zaraz koło mojego łóżka i wyciągną telefon, reszta pożegnała się i wyszła.- czemu zostałeś ?- zapytałam kiedy juz wyszli. – Myślałam ze nie chcesz z nikim gadać. Heh ah te kobiet... Zostałem bo wiedziałem ze reszta wyjdzie po tym, a nie chce żebyś była sama nawet jak nie chcesz gadać...- wow nie wiedziałam ze on może być taki uprzejmy i miły to do niego nie pasuje- aha dziękujeuśmiechnęłam się i popatrzyłam w przeciwną stronie , w stronę okna.- idę zadzwonić chcesz coś z automatu, kawęherbatce?- wow czy on próbuje być Jeszce milszy...- Jak bym mogła prosić to herbatę...- Pewka zaraz ci przyniosę i kupie tez popcorn bo będzie fajny cyrk za niedługo...-uśmiechną sie strasznie chytrze ale też jak by żartował- jaki cyrk?- zobaczysz- i wyszedł, siedziałam sama nawet sie nie zastanawiałam o co mu chodziło zamknęłam oczy i pojawił mi sie Romeo przed oczami jak obrazek- Sash śpisz ćpunko jedna?- otworzyłam oczy- Sero czemu ćpunko?- myślałam ze wybuchnę znów- bo masz cały makijaż rozmazany i jesteś cała blada, masz herbatę może będzie lepiej- dziękuje- powiedziałam kiedy mi ją podawał- heh masz popcorn?- zapytałam po czym wzięłam łyka herbaty- Mam tylko na to czekam jak już tu przyjdzie. Hahaha.- zrobiłam teraz minę jak by mie coś zabolało- ej wszystko ok ?- jasne tylko już sie boje, hahaha- zaczęłam sie śmiać- nie no może nie bedzie tak źle- i usiadł znów na fotelu obok mnie kładąc paczkę popcornu koło siebie, położyłam głowę i mi sie przysneło na troszkę miałam, przed oczami swoją mame jak widziałam ją ostani raz jak ostatni raz dała mi buzi.‘- haha czekałem tylko na to- powiedział kegan otwierając popcorn-ja pierdole, wiesz co możne zatkaj sobie uszy bo możesz tego nie przeżyć-powiedziałam to tak jak bym w ogóle nie spała, kegan zaczął sie śmiać Melody szła i już klękane, a jeśli ona już sie drze nawet jak mnie nie widzi to znaczy ze jest naprawdę źle, zresztą ona nigdy tyle nie klnie chyba jak ktoś ja wkurzy, pamiętam tylko kilka takich sytuacji jedna z nich była podobna ale nie ważnesłyszałam ją coraz wyraźniej więc zaczęłam sie bać, nagle Melody zrobiła 'wejście smoka' energicznym krokiem weszła do pokoju Kegan wpierdalał popcorn a ja patrzyłam jej sie prosto w oczy -CIEBIE JUZ KURWA DO KOŃCA POPIERDOLIŁO PLACKU?!- wydarła sie na mnie nie ziemsko głośno -JAK JA BYM SE KURWA POCIELA WLASNE CIALO, TO TY BYS MNIE JESZCZE BARDZIEJ DOCIELA! A TU KURWA CO?! LEZYSZ JAK TAKIE BIEDACTWO I CZEKASZ, AZ BIEDNA TY W KONCU WYJDZIESZ ZE SZPITALA!- krzyczy na mnie dalej ale chyba nie wie ze nie dociera w tym momencie do mnie połowa jej słów.Kegan, sie zaksztusil popcornem ze smiechu, ktorego nie bylo na poczatku slychac, wiec Patrick poszedł go poklepać ostrorznie omijając Melody ale i tak widze ze zaraz -SASHA,- o no właśnie ze zaraz krzyknie-, W TAKICH MOMENTACH JAK WTEDY W LAZIENCE, TO MYSLALAS TYLKO I WYLACZNIE O SOBIE! NIE POMYSLALAS O KONSEKWENCJACH CO NIE?! ROZUMIEM, ZE BYLO CI CIEZKO NA SERCU, ALE TO TYLKO NA MOMENT, INNYM BY BYLO JUZ NA ZAWSZE!- po tych słowach zobaczyłam jak płacze niestety to nie pierwszy raz jak widzę jak jej leci tama w oczu, od razu podeszła do mnie i mnie przytuliła niestety nachylając sie a chłopacy sie patrzyli jak na zegarek. Nie chciałam sie smiać i denerwować jej jeszcze bardziej. Usiadła na fotelu na którym wcześniej siedział Kegan i zapadła cisza mi ona pasowała ale chłopacy jak zawsze, muszą coś odjebać tak ze zaczęli sie śmiać jedno za drugim od Kegana i do tego jeszcze  Melody. Kegan sie opluł tak ze pobiegł do kibla po papier zeby sie wytrzeć. Spojrzałam sie na nic jak na idjotów bo śmiali sie na cały szpital. Ale po kilku sekundach jak plujący człowiek wrócił z toalety zapadła znów cisza niestety nie na długo. Po kilku minutach Melody znów wybuchła śmiechem a ja zaraz po niej jak kolejna idiotka bo nie wiem nawet z czego się śmieję . Zaraz po mnie zaczęli sie śmiać chłopacy. Nagle nasz moment przerwała pielęgniarka-Przepraszam, ale jest juz koniec odwiedzin.- widziałam jak chłopcy sie na nią patrzyli z tym światełkiem w oczach. A ona na nic z tym samym pożądaniem. Melody odwróciła sie w moją stronę ja tylko uniosłam brwi stając z łózka, a pielęgniarka nadal stała. -Możesz juz sobie pójść, zrozumieliśmy.- stałam za Melody i poczuła lekki powiew w pupę-A co ty robisz? Powinnaś leżeć w łózko.-Powiedziała szybko odrywając wzrok od chłopców-Jak sie odzywasz do pacjentów, to mów do mnie pani, a nie ty, bo nie znamy sie ok?- Jak zawsze ktoś mi musi podnieść ciśnienie. Kurdę mam przecież tą koszule ze szpitala która mi sie na dodatek rozwiązała. Szybko usiadłam z powrotem i przykryłam sie kocem.-Czy cos sie stalo? Dobrze sie czujesz?- jak zawsze panikuje- Tak, tak tylko mój fartuch sie rozwiązał, a tak na korytarz wyjść nie mogę, a tym bardziej przy nich. wskazałam głową na chłopaków-Ale Patrick juz cie widział na nago.-nawet nie próbowała nie pokazać tego chytrego uśmiechu-Ale Kegan mnie nie widział i nie planuje by mnie w ogóle kiedyś zobaczył nago.- Boże ta dziewczyna musi zacząć myśleć-Hmm..Dzisiaj kopiłam sobie nowe onesie i pomyślałam, ze jesli nie masz nic do ubrania, to moze ci po prostu je oddam?- zapytała jak zwykle pomocna dłoń Melody sie odezwała-A możesz? Było by wspaniale.- upewniłam sie-Tak, chodz zasłonimy kurtyny i przebierzesz sie.- tak też sie stało wzięłam reklamówkę z ręki Melody i zaczęłam wyciągać zestaw , odczepiłam metkę i rozpięłam guziki, szybciutko sie  uśmiechałam. Tak jak by tej wcześniejszej sytuacji nie było. Melody odwiązała tę paskudną koszule szpitalna i odłożyła je na łóżko. Szybko wskoczyłam w onesie ale uważałam na rękę i wenflon. Zapewne wyglądałam komicznie ale leprze to niż ta koszula. Szybkim rucham odsłoniłam zasłony widziałam jak pielęgniarka na mnie zerknęła ale ja mam na nią wyjebane chłopacy dalej patrzyli sie na ną i nie spuszczali z niej oka- A teraz zejdź mi z drogi, bo idę zapalić - nie zwracają na nią więcej uwagi wyszłam popychając ją z bara zdrowej ręki. Widziałam ten słodki uśmiech an twarzy Melody. Kilka sekund później wyszli chłopacy. Pielęgniarka coś jeszcze pierdoliła ale nikt nie zwracał na to uwagi.  Nie czekając na to aż chłopaki do nas dojdą ruszyłam w stronę wyjścia usłyszałam szybkie tuptanie, Melody dobiegła do mnie. Po kilku minutach byliśmy już na dworze, schodząc schodami nie słyszałam żeby chłopacy szli za nami wiec chyba wzięli windę. Wyszłam na zewnątrz a chłopacy już ta, stali podeszłam szybko do niech- Kegan, masz może papierosa?- Romeo sięgną do kieszeni i wyciągną papierosy- masz-spojrzałam sie na niego unosząc brwi - nie dziękuje, a no i nie pytałam ciebie tylko Kegana.- umiecionych sie sarkastycznie myślałam ze Melody znów wybuchnie śmiechem ale sie powstrzymała. Jego mina była jak zawsze komiczna.- masz ty mała buntowniczko- kegana dał mi papierosa i zapalniczkę kiwając głową- dziękuje-e- odpaliłam papierosa i poczułam jak jest zimno, zaczęłam sie trząść- masz bluzę- powiedział stanowczo Patrick- lol, no chyba nie- i odeszła Żeby nie stać koło niego, stanęłam pomierzy Melody a Keganem. Widziałam jak Kegan unosi brwi do góry i współczująco uśmiecha się do Patricka a on za to kiwał głową. Nie moja wina ja zawsze tak mam że się odgrywam.-Melody co ci w rękę ?!- jaka ja jestem  ślepa przecież ona musiała mieć to wcześniej.-Oo, zauważyłaś, heheh, właśnie...- w tym momencie Kegana jej przerwał- Dobra, dobra laski pogadacie o tym jutro albo innym razem, bo chciałbym odwieść już Melodie na spokojnie do domu, jest już późno- heh ale on jest troskliwy.- Kocham cie Gnomus i spij dobrze, do zobaczenie za niedługo ok?- Przytuła mnie, a ja pokiwałam głową na znak ze się zgadzam. podeszłam do Kegana- słuchaj jedź ostrożnie bo inaczej cie zajebie- uśmiechałam sie i go przytuliłam on tylko lekko sie zaśmiał w tym czasie kiedy ja zegnałam sie z nim Meledy zegnała się z Patrickiem. Usiadłam na schody z nadzieją że sobie jeszcze posiedzę, bo naprawdę boli mnie ręka.Mimo ze było mi chłodno siedziałam i patrzyłam jak Melody i Kegan odchodzą a Patrick idzie w moja stronę- mogę usiąść koło ciebie?-zapytała jak pies z podkulonym ogonem.- heh a do pieczarki ci nie śpieszno?- zapytałam znów unosząc brwi.- Nie!- uniósł głos- Słuchaj, nie moje wina zmieniłem sie i tak już dużo i ciągle sie staram ale nawyki nie odchodzą od tak- nie wiem jak mam teraz zareagować. A jeśli to tylko słowa rzucone na wiatr?- spoko.... szkoda tylko ze nie umiesz ich pohamować nawet przy mnie- mina mi sie troszkę zasmuciła.- ej nie smuć się, naprawdę sie staram.- nie wiem co mam myśleć- Patrick, starać to jedno a robić to drugie.- Ale przecież...- nie dałam mu dokończyć- Tu nie powinno być ALE. Jak ci zależy to zacznij się starać, ale nie tylko w tedy kiedy jesteśmy sami ale tez w śród znajomych- Patrick spojrzał na mnie i nic nie powiedział tylko kiwną głową ze zrozumiał- heh nawet nic nie odpowiesz- powiedziałam wstawiając- ałłłłłł.... ochujałeś to boli- Patrick złapał mnie za rękę może, nie mocno ale moja ręka jest obolała pozszywana i cała w bandażach-  puść mnie!-Parick dalej nic nie mówił, wstał i stał na przeciwko mnie. Nie za bardzo rozumiem jego zachowania, Spojrzał mi prosto w oczy, ręka która trzymała moją obolałą nagle puściła i złapała mnie w tali. Przyciągną mnie do siebie ale bardzo lekko i mnie pocałował, Znów. Nadal nie wiem
czemu nie umiem mu się oprzeć. Nie czuje się zakochana, bo przecież nie da się  tak szybko w kimś zakochać. Odwzajemniłam pocałunek. Nagle poczułam jak jego ręka zjeżdża niżej, aż w końcu wylądowała na mojej pupie. Dołączył też drugą rękę, ten pocałunek był nie dość ze długi i namiętny był też naprawdę prawdziwy, można było to poczuć, tą szczerość tego pocałunku. Ale mimo tego ze czuje to i tak mam obawy, nie znam go do końca. Musze się troszkę opanować.-ym ymh...- to przerwało pocałunek- Sasho może byś już wróciła do łóżka- odwróciłam się z kamienna miną.- tsaa już idę-dobrze to za 10 min chcę cię zobaczyć i zbadać- dobrze zaraz przyjdę- doktor uśmiechną się i wszedł z powrotem do środka. Odwróciłam się twarzą do Patricka.-nie na widzę cie- i przytuliłam go najmocniej jak umiałam, na tyle ile miałam siły. Niestety nie żartuję ponieważ naprawdę go nie na widzę za to jak bardzo się w nim zauroczyłam- Szkoda- poczułam jak mocno wciąga powietrze do płuc.- Boli minie to że nie potrafię cie rozgryźć, Skomplikowana jesteś.- powiedział to kończąc przytulać się do mnie- Może ci się kiedyś uda- zaczęłam iść w stronę drzwi tyłem, odwróciłam się i weszłam do środka. Nie wiem jaką zrobił minę ani co zrobił potem. Po drodze na oddział poczułam silny ból w ręce, takiego bólu jeszcze nigdy nie miałam.Szłam długim korytarzem aż w końcu doszłam. Szybko weszłam na oddział i poszłam do lekarza.- Doktorze bardzo boli mnie ręka.- Szybko siadaj- powiedział wskazując na krzesło obok. Złapał za nożyczki, zaczął mi rozcinać opatrunek- o matko- zobaczyłam jak bardzo mam pozszywaną rękę i ze krwawi- Potrzebny ci opatrunek, nie zdziw się jak zaraz się zle poczujesz- prawda bo chwilkę po tym też tak się stało. 10 min siedziałam w tym pokoju z głową na oparciu krzesła, tylko dla tego że źle się czuję i jestem już zmęczona.- ok, chodź zaprowadzę cie do pokoju.- wstałam i poszłam.- dziękuje- doktor uśmiechną sie i wyszedł, położyłam sie na naprawdę wygodnym łóżku, no znaczy jak na szpitalne jest naprawę wygodne. W końcu w Anglii muszą być wysokie standardy dla pacjentów, bo oni tu o nich naprawdę dbają, no może oprócz tej zapiździałej pielęgniareczki. Kiedy już się położyłam nawet nie wiem kiedy zasnęłam.'Obudziłam sie w domu jeszcze w Polsce jak byłam mała i jak sie cieszyłam że jadę na jazdę konną z mamą i tatem. Zjadłam śniadanie jak zawsze płatki, no w końcu jestem mała. W końcu wyszliśmy i jechaliśmy do stadniny do mojego konia ' wezyra' i konia mamy 'miltona' nasze konie od zawsze się nie lubiły ale żadna z nasz nie chce i nie ma zmiaru oddać swojego skarba. Zanim mama weszła na konia dała mi buzi przytuliła i znów pocałowała poczym  Mama już była na wybiegu i jeździła a ja i tata szykowaliśmy wezyra, Byłam już gotowa i ja poszłam na podwyższenie na wybiegu skąd zawsze wsiadałam, Tata szedł w naszą stronę, kiedy był już naprawdę blisko moje życie zmieniło się w ciągu kilku minut na zawsze. Mama skakała przez przeszkody i w tym momencie jej koń stanął demba,  niestety mama spadła tata trzymał mojego konia i szybko sie z nim zawrócił ja pobiegłam w stronę mamy ale czułam się jak by zamiast się zbliżała to się oddalała...' CIĄG DALSZY NASTĄPI 
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- Gnomus<3 znów przepraszam za jakie kolwiek błędy mam nadzieje ze wam sie podoba, pisać co mogło by się wydarzyć w następnym rozdziale <3

niedziela, 21 września 2014

Rozdzial 8 *4*

https://www.youtube.com/watch?v=50-_oTkmF5I
https://www.youtube.com/watch?v=etAIpkdhU9Q
https://www.youtube.com/watch?v=7PCkvCPvDXk
https://www.youtube.com/watch?v=xYoxBQ03wUQ
https://www.youtube.com/watch?v=5FlQSQuv_mg

*Oczami Melody*
Pokiwałam glowa, na znak, ze się zgadzam i otworzyłam drzwi. Weszlam i zostawiłam je otwarte za soba by wszedł do srodka. Zamknął je za sobą, a ja w tym czasie wybierałam rzeczy ktore zabieram do łazienki....
Moj brzoskwiniowy szampon pachniał bardzo mocno, az zrobilo mi sie nie dobrze. Zaczęłam pod nosem se podśpiewywać piosenke, ktora mi Kegan spiewal rano. Po jakiejś chwili, spłukałam glowe z szamponu i nałożyłam odżywkę. W czasie, w ktorym moja znowu brzoskwiniowa odżywka wchłaniała sie we wlosy, próbowałam umyc sie tak by nie uzywac prawej reki, moj bark daje o sobie znać caly czas. Po umyciu sie i spłukaniu odżywki z wlosow, zakręciłam prysznic i otworzyłam kabine, by wyjść i sie wysuszyć, ale zobaczyłam cos, co spowodowało, ze zatrzasnęłam ja szybciej niż prędkość światła. Na klapie od toalety siedzial Kegan. ''CO TY TU ROBISZ?! I JAKIM PRAWEM TU WCHODZISZ GDY JA SIE MYJE I JESZCZE TAK SIEDZISZ W CISZY NIE DAJĄC O SOBIE ZNAĆ! PRZECIEŻ WIESZ, ZE LUDZIE SA GOLI POD PRYSZNICEM!'' Nie wierze, po prostu nie dowierzam, ze właśnie Kegan miał szanse zobaczyc mnie gola i jestem pewna, ze zobaczył co najmniej skrawek 'czegoś' i kompletnie zapomniałam o moim gardle.. aua. ''Dziwne, ja to sie zawsze kapie w ciuchach laleczko. Nie chcialem sie odzywać bo i tak i tak, bys sie na mnie darła, wiec by wyszlo na jedno, aha i wszedłem bez prawa, ale tylko dla tego, zeby ci pomoc, bo masz cos nie tak ze swoim barkiem. To nie jest tak, ze wszedłem by se ciebie pooglądać, przecież moge miec kazda inna, Daj sobie pomoc!'' Okej, nie lubie gdy ludzie sa sarkastyczni w takich sytuacjach, no i prawda i tak bym krzyczała, jakby mnie ostrzegł, ze wchodzi do lazienki. Troche mi sie smutno i nie dobrze zrobiło na mysl o nim i jakis innych dziewczynach w łóżku. Nie rozumiem tez, czemu on chce mi pomagac. ''Nie pokarze ci sie nago.'' Ja tu naprawdę marznę, para juz znika, wiec robi mi sie zimniej. ''Mam zamknięte oczy, po prostu wyjdź do mnie i podejdź, a ja opatulę ci recznikiem.'' Ja mam o tak wyjsc i podejsc do niego i to on mnie opatuli ręcznikiem? Ja dostane zawalu zaraz i wtedy juz nie pojade na pogotowie, to pogotowie przyjedzie do mnie. ''Ale, ty specjalnie otworzysz oczy i poco mam podejść do ciebie bys mial mnie okryć recznikiem, jesli moge to sama zrobic?'' ''Nie otworze moich oczu, jesli dziewczyna nie chce mi sie pokazać sama nago, to to szanuje i nie bede otwieral ich specjalnie. Juz ci powiedzialem jesli bym chcial zobaczyc sobie jakas dziewczyne nago, to poszedl bym do klubu, albo wszedl na porno stronke. No i reka cie boli, a ja chce ci tylko pomoc wysuszyc sie tam, gdzie nie bedziesz musiala uzywac swojej prawej reki, na przyklad wlosy albo i wlasnie rece.'' Prawda, on z jego uroda, moze miec kazda i naprawde moze se pójść do klubu, gdzie zaspokoil by sie za darmo a nie jak to drugie. I przyda mi sie jego pomoc, moze powinnam mu zaufac? W koncu jak otworzy swoje oczy jak wyjde, to nie wybacze mu to do konca zycia. ''Ok, ale blagam cie, nie otwieraj swoich oczu i nie dotykaj mnie w tych okolicach, jak juz mnie okryjesz recznikiem ok? Mi jest tu naprawdę zimno.'' ''Melodia! Nie otworze swoich oczu! Ja juz trace cierpliwosc! Jak powiedzialem raz, ze ich nie otworze, to ich nie otworze! Wes juz wyjdz!'' Boje sie teraz troche wyjsc, ale jakos przekonal mnie bardziej z tym, ze moge mu zaufac i bedzie mial zamkniete oczy. ''Przepraszam, ok? Wychodze. Zamkniesz juz oczy?'' ''Sa zamkniete, przez ten caly czas jak tu siedziałem, nic nie widzialem i nie zamierzam widziec, bez twojej zgody'' Czyli mial zamkniete oczy jak jednak otworzylam drzwi prysznicowe wczesniej i nie zobaczyl czegos czego nie powinien. I czyli jak mu jakies laski mowia, tak jakby 'zgadzam sie' to on od razu bierze i nawet nie przejmuje sie czy nie maja jakis chorob? Nie tak, ze ja mam jakas. ''Wychodzisz?'' ''A, tak juz wychodze.'' Delikatnie otworzylam kabine i wystawilam glowe na zewnatrz. Mial zamkniete oczy i rece rozszerzone trzymajac w nich moj ulubiony, puchaty recznik, ktory jest o koloru jasnej pomaranczy. Otworzylam kabine juz do konca i mozna to tak nazwac, ze podbieglam albo i wbieglam w jego ramiona. Otulił mnie moim mięciutkim recznikiem, zaraz jak wyczul moja trzesaca sie osobe. ''Juz dobrze? Cieplej?'' Jego slowa byly wypowiedziane, anielsko i tak bardzo spokojnie, ze zrobilo mi sie za goraco w tym reczniku, ale wiem, ze to tylko w mojej glowie, bo nadal bylo mi zimno. ''Troszke.'' Probowalam odpowiedziec podobnym tonem do jego, ale nie udalo mi sie zabrzmieć tak slicznie jak jemu. Ciekawe czy cwiczyl to na innych dziewczynach. ''Chodz, wytrzemy cie'' Wzial inny recznik i ukucnął przede mna. Jest mi strasznie wstydliwie... Nie lubie jak ktos oglada moje stopy, a on wlasnie zaczal je wycierac i pomalu przesuawajac recznik w gore mojej lewej nodze. Byl delikatny i przypomnialo mi sie, kiedy Patrick mnie przytulil, tez byl delikatny, jakbym normalnie byla ze szkla.
 Po wytarciu moich nóg, wstal i znów przewyższał mnie wzrostem.
 Gdy skonczyl wycierac moje rece, tym samym recznikiem wytarl moje wlosy. Zajęło mu to troche by zwiazac moje wlosy w turban. ''Nie musisz zakladac recznika na moje wlosy.'' Nie odezwał sie, tylko pokiwal glowa i wygladal na zakłopotanego. Chyba za bardzo nie wiedzial co zrobic, bo podrapał sie po glowie i bez slow spojrzał sie na mnie, tak jakby o pomoc? Ale w czym mam mu pomoc? Gdy nic sie nie odzywalam, chyba wziął to za znak, ze sama nie wiem co zrobic teraz. Wskazal swoim kciukiem na drzwi od lazienki za soba. Odwrócił sie i wyszedl. Aha, chodzilo mu o to.. Wytarlam sie do konca i posmarowalam cialo balsamem kokosowym, nastepnie zalozylam ciuchy wczesniej przygotowane.(zdjecie z boku) Zrobilam bardzo delikatny makijaz, skladajacy sie tylko z korektora do zakrycia niedoskonalosci i czarna maskara, bo dzisiaj nie wyglada na sloneczny dzien. Nadal mam wilgotne wlosy, a ja bardzo nie lubie używać suszarki, po prostu wole naturalnie suszyc sobie wlosy. Widzialam, ze jest juz 12:34 i nie chce by Kegan czekal na mnie dluzej, a z lekko mokrymi wlosami na dwor wole nie wychodzic.
Wysuszylam wlosy i z bolem w barku, spielam swoje juz suche wlosy w bocznego klosa. Posmarowalam swoje usta kremem Nivea i wyszlam z lazienki. Kegan stal tylem do mnie i ogladal zdjecia, ktore stoja u mnie na polkach. Wiem, ze on wyczul moja osobe stojaca za nim. Wzial w reke ramke ze zdjeciem, na ktorym jestem ja i Sasha kiedy bylysmy o wiele młodsze. Sasha wtedy jeszcze miala swoj naturalny, brązowy kolor wlosow. Pamiętam ten dzien z każdym detalem, jakby to sie stalo dopiero minute temu. Nasi tatowie postanowili pojsc z nami do fotografa zaraz, no wlasnie zaraz po pogrzebie. Pogrzeb to byl Sashy mamy, mialysmy wtedy nadal po 6 lat, a ja znalam Sashe tylko 4 miesiace. Sasha nie potrafila sie usmiechnac w ten dzien, ani nikomu spojrzec prosto w oczy. Pamietam tez jak nas fotograf ustawial i trzymalysmy sie za rece, Sasha sciskala moja reke i bala sie, ze ja puszcze, oddawalam uscisk wtedy, zeby wiedziala, ze ja naprawde tam jestem, ze ja nie opuszcze tak szybko i nagle jak jej mama, ze tam bede na dobre i na zle. Powiem wam jedno, jak raz sie zdecydujesz by zostac moim przyjacielem to pozniej juz nie ma wyjscia, jestes i bedziesz, wiem brzmi troche strasznie. I wiem, ze to dziwne miec biale sukienki na pogrzebie, ale Sashy mama, pani Paulina uwielbiala bialy, wiec kazdy na pogrzebie powinien miec cos bialego, my postanowilysmy miec wiekszosc z naszego ubioru. Zamazal mi sie obraz na wspomnienie bardzo smutnej Sashy i na to, ze straciła kogoś tak wspanialego jak pani Paulina. Ona byla jak moja druga mama i pamietam, jak mowila, ze tylko jak bym chciala to moge ja nazywac 'mama'. Wybilam sie z przypomnien i podeszlam do krzesla stojacego przy biorku, zabierajac spod niego moje buty i zwieszajac moja torebe. Kegan odlozyl zdjecie na miejsce i podszedl do drzwi. Z zawiazanymi juz butami, zawiesilam sobie torbe na niebolace mnie ramie i otworzylam drzwi. Wychodzac juz z budynku, probowalam odnalesc wzrokiem motor Kegana. Nie zabralam czapki, glupia ja, przeciez wiedzialam, ze on nie posiada nawet jednego kasku. ''Chodz za mna, tam zaparkowalem.'' Poszlam w jego slady i po kilku przejsc przez rozne pojazdy, doszlismy do czarnego Cadillaca Suva. ''Gdzie twoj motor? I chyba nie myslisz nad kradzieza tego samochodu tak?'' Z tego co pamietam, to wiem, ze on posiada motor i wczoraj wlasnie nim przyjechalismy. ''Jak wczoraj spalas, to zawiozlem swoj motor, a wrocilem samochodem, bo nie chcialem znowu jechac z toba na motorze w tym stanie i ... to jest moj samochod.'' Niezle cacko ma. Zrobilo mi sie troche glupio myslac, ze moglby ukrasc samochod w bialy dzien i na prywatnym parkingu i moze wyglada na badboya, ale tak na prawde jest kochany w niektorych sprawach. Wsiedlismy do samochodu i zapielismy pasy. Kegan odpalil swoj pojazd i glosne ryki sie rozpowszechinly po samochodzie. Nie przejmowal sie o wiele za glosna muzyka na moje uszy. Nie wiedzialam ktory przycisk jest od sciszania muzyki, a to nie jest moj samochod, wiec nie chce sie zadzic i wylaczac muzyki, kiedy jemu sie ona podoba. Jak stanelismy na swiatlach, poklepalam go lekko w ramie, ten odwrocil glowe w moja strone. ''Mozesz to troszeczke sciszyc, prosze?'' Zapytalam sie go jak najglosniejszym glosem jakim pozwolilo mi moje zdarte gardlo. ''Tak jasne'' Uslyszalam o wiele wyrazniej jego slowa niz sobie wyobrazalam, ale ogolem moje uszy odetchnely z ulga gdy wlasnie glos zostal sciszony.
 Rozglądałam sie za oknem i musze powiedziec nawet jak pada deszcz, to Londyn i tak jest przepiekny. Ciesze sie, ze moge tu byc z Sasha, w wymarzonym miescie, w wymarzonej szkole. Większość ludzi marzy by wyjechać do stanów. Ja tez bym chciala, ale czuje, ze ciągnie mnie o wiele bardziej do Londynu i jak widac moje marzenia sie juz w połowie spełniły, teraz to czekac, aż skończę szkole ktorej jeszcze nie zaczelam, dostac prace i założyć rodzinę. Brzmi nudno, ale nigdy nie wiesz na jakiego partnera wpadniesz, bo moze tak byc, ze z nim to sie nigdy nie bedziesz nudzic. Kegana plyta nadal grala w glosnikach i rozpoznalam ta piosenke, to gralo AC/DC Hells Bells, ale tylko kawalek piosenki. A to dla tego, ze zaparkowal pod Burger King. Wysiedlismy i weszlismy do srodka i stanelismy w kolejce by zamowic jedzenie. Zrobilam sie mega glodna, bo nie jadlam juz prawie 24 godziny, masakra. Po krotkiej klotni o tym, ze chce zaplacic za siebie, Kegan zamowil nasze jedzenie i to on zaplacil, zdenerwowalam sie, ale nic nie mowilam, bo zauwarzylam, ze zaraz przy kasie jest szklano/plastikowa puszka, by uzbierac pieniadze dla dzieci w Afryce. Wpadlam na pomysl. Jesli Kegan nie pozwolil mi zaplacic za swoje zarcie, to te pieniadze za ktore moglam zaplacic sama, wrzucilam do tej puszki. Kegana oczy zrobily sie wielkie i tak samo  kasjerek nie daleko mnie. Wygladali komicznie. Nie rozumiem dla czego to takie dziwne, ze wrzucilam pieniadze dla potrzebujacym dzieciom. W tych puszkach to widac, ze sa tylko same pensy, no moze raz na jakis czas da sie zobaczyc funta, ale zawsze widac pensy, a okolo 5 funtow wiecej, naprawde moze pomoc wlasnie o jeszcze wiele wiecej. ''Twoje zamowienie, zycze smacznego'' Dziewczyna ktora nie mogla oderwac wzroku od Kegana, przyniosla nasze jedzenie, no wlasnie nasze. ''Dzieki'' Odpowiedzial jej Kegan puszczajac oczko. Jak juz sie domyslam to prubuje ja oczarowac, zeby sie slinila jeszcze bardziej, niz juz sie slini. Usiedlismy w bardzo mily miejscu, na drugim pietrze, przy oknie i na widok rzeki Tamizy. Zaczelismy jesc w ciszy i powiem, ze czulam sie nie swojo. ''Ladnie postapilas dawajac pieniadze dla tych biednych dzieci.'' Milo jest znow uslyszec jego glos, ale nie milo gdy sie na mnie patrzy tym samym wzrokiem co na tamta kasjerke. O nie, nie, nie on mnie nie uwiedzie. I musze powiedziec, ze nawet jetem silna w takich sprawach, bo on naprawde jest bardzo przystojny, ale nie moj typ. Sasha jest dobra w uwodzeniu. Kegan tez jest dobry, ale on uwodzi dziewczyny, ktore by mu sie latwo daly, a Sasha leciala na calosc, uwodzila nauczycieli i zajetych chlopakow, a z Keganem jak widac, mnie zabardzo nie podrywa. O NIE! A co jesli mnie nie podrywa, bo ja jestem za brzydka? Kurde.. Melodia to jest to! Przeciez tamta kasjerka byla sliczna. Moze i miala duuuuuzo makijazu na swojej mordzie, ups, ale pasowalo jej i musze powiedziec, ze i tak byla ladna. ''One potrzebuja czegos, czego ja juz od dawna mam.'' Powiedzialam niskim tonem. Zabrzmialam jak nie ja. Jakby jakis demon za mnie sie odezwal. Kegan spojrzal na mnie lekko przestraszony? Nie, zeby sie mnie bal, ale tak jakby nigdy nie widzial tej mojej strony i boi sie ja zobaczyc, bo.. nie wiem, woli ta normalna? Mam nadzieje, ze nie zabrzmialam tak tylko dla tego, ze zrobilo mi sie smutno i jestem lekko wkurzona, ze tamta kasjerka ma szanse u ladnych chlopakow. Nie wiem, nie mam juz sily myslec. Jestem tu nie dlugo, a jestem na skraju wykonczenia psychicznego. Przez kolejne 20 minut jedlismy w ciszy i jak zwykle jakie kolwiek laski przyszly na drugie pietro usiac, to siadaly jak najblizej nas i zamiast jesc swoje jedzenie, to jadly Kegana swoimi oczami. Mi jak to mi musialy dac morderczy wzrok, gdy w koncu zauwarzyly, ze Kegan z kims siedzi. Co jest z tymi angielkami? Kegan wstal by wyrzucic nasze smieci i odstawic tace, a ja tylko zawiazalam rozwiazana sznurowke od buta, sprawdzilam czas i jakies smsy czy nie odebrane polaczenia, ale nie bylo zadnych. Jak Kegan wrocil to wzielam swoja torbe z krzesla obok i ruszylismy w strone schodow. Jedna z trzech dziewczyn, miala bardzo.. tak jakby to nazwac 'spalone' wlosy, byly bardzo zniszczone i jasnego koloru, z grubymi i czarnymi, namalowanymi brwiami, rozowa szminka i sztucznymi rzesami. Przechadzac kolo niej puscila oczko do Kegana, ale juz potem nie otworzyla oka, bo jej rzesy sie skleily. Zaczela piszczec i zwracac na siebie uwage. Jej kolezanki zeskoczyly ze swoich krzesel i zaczely jej tam jakos pomagac rozkleic jej sztuczne rzesy. Nie wiem reszte po juz schodzilismy z Keganem na dol. Po wyjsciu z Burger Kinga wpadlam w atak smiechu, nie moglam wytrzymyc i smialam sie i smialam. Brzuch mnie zaczal bolec , wiec pomalu upokoilam sie. ''Cos smiesznego sie stalo?'' ''Zartujesz sobie? Nie no nastepny.. Haha, przeciez tamtej sie rzesy skleily!'' Zaczelam sie znowu smiac. Nie wierze, ale Kegan tez sie zaczal smiac i to nie opanowanie. Ludzie przechodzacy mogli se pomyslec, ze cos palilismy, bo przechodzili o pol okregu zdala od nas. Po odjedzie z parkinu i uspokojenia sie z naszej duzej dawki smiechu, zajechalismy pod szpital. Musze przyznac, ze w srodku jest sporo ludzi o tej godzinie, a dochodzi juz 14.00. Po okolo 45 minutach juz mialam usztywniacz na rece i mam przyjechac do tego samego doktora czyli Dr. Deer za trzy tygodnie. Dr. Deer powiedzial, ze nie mam zlamania, ale mam bardzo zbita kosc w miejscu w ktorym mnie boli, przepisal mi krem ktorym powinnam se smarowac obolale miejsca po kapieli. Na gardlo dostalam recepte na jakas herbatke i tabletki do ssania. Zbadal tez moje uszy i powiedzial, ze nie przewialo mnie do granic by az cos tam kombinowac przy moich uszach, ale wie, ze to boli, wiec na uszy to nic zabardzo mi nie dal, bo z tym sie nie da nic zabardzo zrobic, poprostu przeczekac bol i wszedzie gdzie pojde to zakrywac uszy. Powiedzial tez, ze moze to byc mozliwe, ze herbatka na gardlo, dalaby rade zlagodzic bol. ''Dziekuje doktorze, do zobaczenia za nie dlugo.'' Powiedzialam, po tym jak juz mialam wychodzic z gabinetu z Keganem. Uwierzycie, ze byl ze mna przez ten caly czas? ''Od tego mam miano doktora, by pomagac, wiec nie ma za co Melodio.'' Nazwijcie mnie glupia, ale nie lubie swojego nazwiska, wiec powiedzialam by nigdy nie wymawial mojego nazwiska, tylko mowil do mnie po imieniu, po za tym mam fajnego lekarza jest mily i wyglada mlodziej niz 48 lat. ''I ty.'' Dr. Deer wskazal palcem na Kegana, o Boze co on chce od niego? ''Ty chlopcze, nastepnym razem, nie pozwol tak drobnej osobie jak twoja dziewczyna zrobic sobie cos w bark i ogolem nigdzie. Od tego jestes dla niej, by sie nia zajmowac i chronic od bolu. Wiec opiekuj sie nia po powrocie do domu. Do zobaczenia Melodio, jakby cos bylo nie tak z czyms co cie boli, to odrazu przyjezdzaj.'' Dr. Deer usmiechnal sie i odszedl. Nie wiedzialam, ze on nam takie cos powie. Pale sie ze wstydu! Kegan stal nie ruchomo i sledzil doktora jak znika za rogiem. Mialam znowu male deja vu, bo tak samo odprowadzal Robiego wzrokiem wtedy w alejce. ''Chodz moja dziewczyno.'' Usmiechnal sie w zartach i zlapal mnie za nie bolaca reke. Juz jak wlasnie mielismy dochodzic do jego samochodu, po wyjsciu ze szpitala, Kegana telefon zadzwonil. ''Halo Wayne?'' Wayne... Slyszalam to imie. ''Co?! Jezu.. Juz, jade stary. Poczekaj, juz jade! Kurwa no, Jade!'' Rozlaczyl sie i odblokowal samochod. Oj, to nie ten sam Kegan co byl z jakies 3 minuty temu. ''Wsiadaj odwioze cie szybko do domu'' ''Nie ja sie przejde, ja nie chce jechac jeszcze do domu i potrzebuje wykupic leki, wiec pojde se na kawe czy cos, a ty jedz gdze musisz teraz byc.''  ''Napewno? Przeciez nie moge tak se odjechac zostawiajac cie tu. Nie mieszkasz w Londynie tak dlugo.'' ''Mam telefon, ludzi jest tu pelno i planowalam by moze spodkac sie z Sasha, a po za tym mam co robic, nie martw sie, ty nie zotawiasz mnie, to ja chce po prostu sobie teraz pojsc, po prostu jedz, bo ucieka ci czas.'' Spojrzal na mnie podejrzliwym wzrokiem, a ja za to unioslam swoje brwi, pokiwalam glowa na 'do zobaczenia' i odwrocilam sie odchodzac. Potem to juz slyszalam jak odjerzdza. W 20 minut doszlam do apteki i wykupilam sobie wszystko co potrzebuje. Nastepnie to juz nie obchodzilo mnie ktora jest godzina. Pogoda zladniala, przestalo padac i jest cieplutko. Naszla mnie wielka chec napisania piosenki, wiec przeszlam przez ulice na druga strone i kierowalam sie w strone rzeki, bo tam zauwarzylam lawki z widokiem na przeciwko Big Bena. Nie zdarzylam tam dojsc, bo uslyszalam znajomy mi glos Patricka. Odwrocilam sie i zauwarzylam, ze mnie wola. Podbieglam do niego, gdzie zaparkowal swoj motor. ''Patrick? Cos sie stalo?'' ''Nie, nie, ja sie powinien zapytac co masz z reka i co tu robisz sama. Podwiesc cie? Mam po drodze, bo jade do takiego goscia.'' ''Nie dziekuje Patrick, milo z twojej strony, ale nie chce jechac na razie do domu, a z reka to mam zbity bark heh, ale przezyje.'' ''Biedactwo'' ''Sarkazm?'' ''Nie... wcale'' Lekko zachichotalismy. ''Juz wiem, jak sie dopasowaliscie z Keganem.'' ''No, tez jest sarkastyczny... Ej, znasz jego imie? Przeciez on ci sie nigdy nie przedstawil co nie? Znaczy moze i tak, ale nie z tego co ja wiem.'' Oj.. nie pomyslalam o tym, Kegan tak na prawde nigdy mi sie nie przedstawil, ja znam jego imie z tego wtedy podsluchiwania, jesli to tak nazwac mozna. ''Slyszalam jak go tak nazywaliscie, wtedy mowiac mi jaki chaos byl gdy dlugo nie wracalam.'' ''Aaa, spoko luz. Musze teraz jechac, ale za nim pojade musze sie z toba umowic.'' Oh, ulga, ze kupil moje 'malutkie' klamstewko. Yyy..On sie chce ze mna umowic? Ale, ze na randke? ''Co masz na mysli?'' ''Aa, Jezu nie o to chodzilo, hehehe, chce sie z toba umowic tak, zeby pogadac przy goracej czekoladzie czy cos, bo musze z toba porozmawiac o Sash, to bardzo warzne i ta rozmowa bedzie tylko miedzy nami ok?'' ''Dobrze, mozemy sie umowic i nie ma sprawy, mozesz mi zaufac.'' ''Juz wiem jak sie dopasowaliscie z Sasha'' Znow sie lekko zasmialismy, z powtorzenia moich slow. ''Ona ufac zawsze mi moze. Ok. To kiedy i gdzie?'' Zapytalam ciekawa. ''Daj mi swoj telefon.'' Jak zaczarowana wyciagnelam swoj telefon z torby uwarzajac na reke i podalam jemu. Przymruzyl oczy i zaczal cos stukac na moim telefonie, po chwili oddal mi go. ''Okej masz moj numer teraz zapisany, a ja wyslalem od ciebie do siebie smsa, zebym mial twoj, wiec zgadamy sie kiedy obydwoje mamy czas.'' ''Spoko.'' Odpalil swoj motor od nowa i jak juz mial odjerzdzac to sie odwrocil i wskazal reka, zebym podeszla, tak wiec podeszlam. ''Zmien sobie haslo w telefonie.'' Z tymi slowami i dumnym usmiechem na jego ustach, odjechal. JA-NIE-MO-GE. Jak mu podawalam telefon zapomnialam, ze mam haslo w telefonie ustawione i to dla tego przymruzyl oczy! Ale jak on mogl roszyfrowac moje haslo, gdy jest takie trudne i nikt o nim nie wiedzial?! Nawet Sasha!!! Moim haslem bylo 'Czarna Madonna' a to dla tego, ze lubie czarny i tez jak mialam 2 latka, to mialam czarnego kota o imieniu Madonna. No i może tez dla tego, ze to jest trudne do odgadnięcia i myślałam, ze nigdy nikt by sie tego nie domyślił.. Ale jak on... Nic z tego nie rozumiem. Musze z nim o tym porozmawiać przy spotkaniu z nim. Chociaż nasza rozmowa ma być o Sashy, to i tak muszę sie dowiedzieć jak on na to wpadł.. Właśnie ciekawe czego on chce sie dowiedzieć o Sash? Jak myśli, ze mu cos powiem bez jej zgody, to sie myli. A może ja jednak powinnam powiedzieć Sash, ze on chciałby ze mną o niej pogadać? Powie mi o czym bym mogla na luzie z nim pogadać a o czym nie bardzo powinnam.. NIE, NIE, i NIE! Przecież obiecałam, a muszę dotrzymać obietnice! Ta rozmowa ma być i będzie tylko miedzy nami. Pamiętaj Malodia. Westchnęłam i ruszyłam przed siebie. Zachciało mi sie mrożonej herbaty i nadal mam beczkę pełną pomysłów w głowie, na piosenkę. Z bolącą ręką, z powrotem przeszłam na druga stronę, odchodząc od miejsca gdzie nie długo temu rozmawiałam z Patrickiem.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Komentujcie kochani, bo nie wiemy czy to ktos w ogóle czyta.... Tak bardzo prosimy <3 --- Martys :* do następnego kochani :))