Etykiety

niedziela, 12 października 2014

Rozdzial 10 *5*

  *Oczami Melodi*


Westchnęłam i ruszyłam przed siebie. Zachciało mi sie mrożonej herbaty i nadal mam beczkę pełną pomysłów w głowie, na piosenkę. Z bolącą ręką, z powrotem przeszłam na druga stronę, odchodząc od miejsca gdzie nie długo temu rozmawiałam z Patrickiem. 
Usiadłam przy byle jakim wolnym stoliku, wzięłam menu do zdrowej reki i zaczęłam czytać co maja. Byl duży wybór i zwątpiłam w wzięcie mrożonej herbaty. Wstałam i zamówiłam gorącą białą czekoladę. Usiadłam z powrotem i minimalnie chwile potem ktoś się dosiadł do mnie do stolika. ''Hej kochana.'' To Sasha! Jej, chciałam sie z nia skontaktować by omówić nasze spotkanie, ale mnie chyba wyprzedziła. ''Cześć eklerku.'' Sasha jest takim moim eklerkiem, lubie ja nazywać różnymi imionami, jak na przykład gwoździk, krecik, dziubus czy truskaweczka. Sashy oczy zrobiły sie lżejsze, jakby jakis ciężar z nich spadł. I teraz sie przyjrzałam i wyglądają lekko różowe. Nie potrafię czytac jej oczu, ale wyglądają na smutne. ''Kocham cie.'' Z tymi słowami, jej oczka sie zatopiły słoną woda. Sasha nie jest osoba by mówić mi 'kocham cie' pierwsza, a juz dopiero tak znikąd. Same mi sie łzy żebrały w obydwu oczach. ''Kochanie co ci jest?'' Wstalam z krzesełka i podeszłam do jej. Przytuliłam ja tak mocno na ile tylko mogłam, juz nawet usztywniacz mnie nie powstrzymuje. Sasha jest dla mnie kompletnie wszystkim, czasem tego nie rozumie. Ja sama czasami nie potrafię jej pomoc, kiedy jest zła, wtedy to tylko przeczekuje i po prostu siedzę w ciszy, bo nie wiem co mam powiedzieć, albo nie chce ja irytować jeszcze bardziej. Usiadłam z powrotem na swoim krzesełku. ''Wiec zaczęło sie do tego jak wstałam...'' Opowiadała mi wszystko z każdym szczegółem. Od samego początku do samego końca. Gdy doszła do momentu z Patrickiem, myślałam, ze mnie coś strzeli! Jeszcze nie dawno z nim rozmawiałam, to jakbym tylko wiedziała, ze takie cos zrobili to zamiast byc z nim spoko, to moja koścista reka miałaby bliski kontakt z jego szczeka. Ja wiem, ze Sasha nie jest dziewica, ale nie miałam pojęcia, ze ona by 'to' zrobiła z gosciem z którym sie dopiero poznała i po tym jak jej byly ja traktował. Jakie kol wiek słowo, które wymawiała na temat Patricka, to z takim dużym zapałem. Miałam poczucie, ze jest w nim zakochana? Nie za wcześnie? Sasha to moja przyjaciółka i moja rola jest jej pomoc i nie ważne w czym. Słuchałam ja dalej i w miedzy czasie przyszło moje kakao. ''No i właśnie.'' Skonczyla opowiadać co sie działo i mój gniew lekko wyparował. ''Sash wiesz ze cie kocham, może nie popieram wszystkiego co robisz, ale zawsze masz u mnie wsparcie...'' Przytuliłam ja jeszcze raz i to z całych moim kolejnych sil. Dziwne ze nadal nie widziała, ze mam usztywniacz na ręce, ale to nie ważne teraz dla mnie. ''Kochanie ja będę już leciała, muszę sie położyć spać i w ogóle przemyśleć parę spraw.'' Sasha jest w dołku. Ja nie lubię gdy Sasha jest w dołku, wtedy wszyscy dookoła mnie sie wydaja w dołku, a dla Saszy przeciwnie, dla Saszy wszyscy są za szczęśliwi. ''Ok zobaczymy sie później albo jutro.'' Sasha wstała i zabrała swoje rzeczy. Podeszła do lady i coś zaczęła zamawiać. Nie potrafię pomoc Sashy w wielu sprawach. Ona zawsze znajdzie odpowiednie słowa i dobrze je dobierze by mi pomoc. A ja? Ja jestem takim bez pomocnikiem. Niektóre Sashy koleżanki są leprze w jej pocieszaniu niż ja, jej przyjaciółka. Nie wierze i czasami nie rozumiem czemu Sasha nadal się ze mną przyjaźni. Po odebraniu chyba kawy, Sasha wyszła z kawiarni. Przypomniało mi się, ze miałam zapal do napisania piosenki, wiec tak wyjęłam swój nowo-kupiony zeszyt i ulubiony długopis. Miałam strasznie dużo pomysłów, ale postanowiłam napisać o tym jak życie się zmienia, ze jedna sekunda potrafi zmienić ci życie na zawsze, ze my żyjemy tylko i wyłącznie z decyzji. Po napisaniu całego tekstu i wykorzystania swojego pomysłu, dopiłam do końca już swoje zimne kakao. Zapłaciłam przy ladzie powiedziana mi kwotę i wyszłam. 


Moim zdaniem bylo jeszcze za wczesnie, wiec poszlam do Argosa. Oglądałam katalog przez internet i spodobal mi sie taki onesie (pajac/kombinezon). Byl niebieski, z fajnego materiału i z tej postaci 'Stitch' z bajki 'Lilo&Stitch'. Wpisałam kod w monitor i pokazało mi, ze zostały tylko dwa do sprzedania. Wypełniła szybko malutka karteczkę ołówkiem i poszłam do kasy by zaplacic. Po zaplaceniu, wzielam rachunek i poszlam usiąść na krzeselku, by poczekac az mój numer zostanie wywolany. Po około 10 minutach, moje kupno zostało przyniesione do lady. Podałam rachunek panu, a ten zapakował mojego pajacyka w reklamówkę z ich logiem. Po wyjściu z Argosa, nie mogłam sie juz doczekać założenia mojej nowo kupionej pidżamy, wiec ruszyłam w stronę taksówek. Szlam przed siebie i moim celem było dojście do postoju londyńskich taksówek, a potem dojechanie do akademika i wzięcia długiej, gorącej kąpieli, nie udało mi się to. Jak stałam na pasach, tuz przed moim nosem, ktoś przede mną stanął na motorze i uniemożliwił mi przejście przez pasy. Osoba zdjęła kask i pokazała swoja twarz... Patrick? No chociaż on zakłada kask! ''Wsiadaj szybko i nie zadawaj pytań! Musimy jechać! No wsiadaj!'' Wsiadłam bez słowa, bo wyglądał na spanikowanego, a czuje, ze on se żartów teraz nie robi. Wzięłam od niego kask który mi podał, chciałam się zapytać co z nim, ale dal mi ten ostrzegawczy wzrok, mówiący żebym nie zadawała pytań. Zdążyłam zapiać kask, ale ledwo co się go złapałam, gdy ten agresywnie ruszył przed siebie i pozwolił reszcie ludziom przechodzić przez pasy. Chociaż przestali sie patrzeć... Jechaliśmy bardzo, ale to bardzo szybko. Szybciej niż wczoraj z Keganem. Dobrze, ze mam kask, bo moje uszy by mi zmarły. Stojąc na światłach, czułam wibracje przy okolicy jego prawej reki. Zabrałam moja, by ten mógł wyjąć swój telefon. To on nie wie, ze podczas jazdy ZAWŁASZCZA NA MOTORZE, nie odbiera sie telefonów? Nie wiadomo kiedy, zielone sie zaświeci. I jak na moja myśl światła zaczęły się zmieniać, ten jak poparzony szybko mi podał telefon do nie uszkodzonej reki i ruszył dalej. Trzymałam telefon w ręce i na szczęście miałam jeszcze trochę miejsca w mojej malej dłoni, by złapać sie szczelnie jego kurtki. Przyspieszył o wiele więcej i czułam, ze chyba tracę równowagę. Balam sie jak cholera. To mój dopiero drugi raz bycie na motorze i z taka prędkością. W końcu zaczął zwalniać i skręcił w lewo na parking szpitala, w którym dzisiaj byłam z Keganem. Patrick zaparkował motor jak najbliżej wejścia szpitala. Zszedł z niego i następnie pomógł mi. Miałam mały problem z odpięciem kasku, no może nie mały. W końcu udało mi sie go ściągnąć i zauważyłam, ze Patrick miał swój telefonów ręce. Zaraz... Przecież ja go trzymałam.. Ja to nigdy nie zrozumiem jego 'sztuczek'. Najpierw hasło w telefonie, a teraz magiczne wzięcie telefonu z mojej reki. Musze sie go nadal zapytać o tym haśle. ''Wiem, ze masz dużo pytań, wiec zanim je pozadawasz, ja chce ci wszystko wytłumaczyć.'' Boje sie, czuje, ze to nie będą mile wiadomości. ''Ok.'' ''Wiec, dzisiaj po naszym spotkaniu, jechałem do mojego szefa i wyminąłem sie po drodze z Keganem, bo on właśnie wychodził..'' ''Pracujecie razem z Keganem?'' Musze udawać, ze nie wiem, ze oni sa terrorystami tak mówiąc 'sa w gangu', bo mam inny plan.. ''Yy, t-tak, pracujemy razem, ale powracając do teraz, to proszę nie przerywaj mi i daj wytłumaczyć, bo czas ucieka, a to jest bardzo ważne.'' Hehhe, przewidziałam jego reakcje. ''Ok, ok mów dalej.'' ''Po spotkaniu dostałem telefon od Kegana, no i właśnie to chodzi o to, ze jest on w szpitalu i .. '' ZE CO?! Kegan jest w szpitalu?! Czy wszystko jest z nim w porządku? Proszę powiedz mi!'' ''Melodia! Daj mi sie wypowiedzieć do końca!'' Uciszyłam sie i kiwnęłam głowa na znak, ze pozwalam mu mówić dalej. ''I reszta znajomych tez tam jest, a to cale zgromadzenie jest dla tego, ze Sasha..'' ''Sasha?! Czy Sasha mu coś zrobiła?! Ja wiem, ze Sasha jest groźna i silna, ale bez przesady, co niby Kegan mógł jej takiego zrobić, by Sasha aż go do szpitala wysłała? Przecież to on na motorze niebezpieczniej jeździ!'' ''JA-PIER-DO-LE! KURWA MELODIA DAJ MI DO KOŃCA POWIEDZIEĆ!'' Wszyscy ludzie w okolicy obrócili sie by na nas spojrzeć i teraz zrozumiałam, ze chyba nie warto mu przerywać, wydarł sie głośniej niż Kegan. Zrobiło mi sie szkoda, bo widać, ze sie spieszy. ''Ok.. przepraszam, mów.'' ''Chodź powiem ci po drodze, bo nie ma czasu.'' Ruszyliśmy w stronę dużych drzwi. ''Wiec jak mówiłem, ale jakaś gąska mi przerwała... Sasha jest w szpitalu, bo sie pocięła, Alex ja znalazł pol ubrana, cala w krwi, w pełnej wodzie łazience. Kegan do mnie zadzwonił i powiedział wszystko co wie. Wybiegłem ze spotkania i wsiadłem na swój motor. Pomyślałem, ze dość nie dawno byłaś nie daleko rzeki Tamizy, wiec ubrałem swój kask, by co go później dać. I moja nadzieja mnie nie zawiodła, bo właśnie przechodziłaś prawie przez pasy. Nikt nie wie czemu to zrobiła.'' Jak skończył mówić, nasze drzwi od windy sie otworzyły i byliśmy na trzecim pietrze. Zamiast czuć sie smutna i przybita, ze moje najleprza przyjaciółka, sie pocięła i leży teraz w szpitalu, ja czuje czysta złość. Byla podobna kiedyś taka sytuacja, ale w tedy nie czułam takiej złości jak teraz. Patrick zauważył, ze chyba para wylatuje z moich uszu i położył rękę na moim bolącym ramieniu. Odwróciłam sie przodem do niego i spchnelam jego rękę z mojego pulsującego ramienia. ''Słuchaj koleś. Nie znam cie, a tym bardziej Sasha, a juz sie pieprzyliście dziś rano. Jak ona se cos zrobiła przez ciebie, to oj uwierz mi, za torturuje cie na śmierć i nawet sie nie będę bać konsekwencji.'' Patrick odsunął sie ode mnie i chcial chyba porozmawiać z pielęgniarka gdzie dokładnie jest Sasha. Ta nam nie chciała powiedzieć, bo nie jesteśmy z rodziny. A to suka. ''SŁUCHAJ SZTYWNIACZKO! MOJA PRZYJACIÓŁKA SE PRÓBOWAŁA ODEBRAĆ ZYCIE! JAK MI KURWA NIE POWIESZ GDZIE ONA LEŻY, TO TY BĘDZIESZ ZARAZ LEŻEĆ NA SZPITALNYM ŁÓŻKU! ALBO MOŻE CI WYGODNIEJ W TRUMNIE BĘDZIE CO?!'' Teraz to zrobiłam zamieszanie i wielka aferę. Ludzie się gapili i cos szeptali. Usłyszałam jak jakaś inna pielęgniarka zaczęła wzywać ochronę. A niech tam wzywa. ''NO KURWA JĘZYKA CI ZABRAKŁO? CZY MOŻE JA JUŻ CI ZĘBY WYBIŁAM I NAWET NIE PAMIĘTAM?!'' Patrick zaczął się śmiać, ze aż zaczął płakać. Jacys dwaj doktorzy próbowali mnie uspokoić, ale jak ja wpadam w szal to nie da się mnie opanować. ''KURWA NIE ZROBIŁABYM TEGO PIEPRZONEGO ZAMIESZANIA, GDYBY TEN BIGOS NORMALNIE NAM POWIEDZIAŁ, W KTÓRYM POKOJU JEST MOJA PRZYJACIÓŁKA!'' Nazwalam pielęgniarkę bigos, ponieważ ma rude włosy, sa naprawdę w kolorze bigosu. ''Dobrze proszę pani, niech pani juz nie krzyczy. My byśmy powiedzieli pani gdzie leży pani przyjaciółka, ale prawo nam na to nie pozwala.'' Powiedzial slowo pani z chyba 4 razy w jednym zdaniu. ''KURWA PIEPRZYC PRAWO! JAK MI NIE CHCECIE POWIEDZIEĆ GDZIE ONA JEST, TO JA SAMA KURWA SOBIE POSZUKAM!'' Ruszyłam jak długa przed siebie, a Patrick ledwo za mną nadążał, przez smiech nad ktorym nadala nie może zapanować. Otwierałam zamkniete drzwi po koleji. Nie ktore byly otwarte, wiec do nich to tylko zagladalam. Nagle uslyszalam za soba krzyki 'To ona!'. Odwrocilam sie i zobaczylam jak pielegniarki i doktorzy wskazuja na nas palcami do dwoch napakowanych ochroniarzy. To nie ladnie tak pokazywac palcem! Anglicy.. Patrick przestal sie smiac gdy ich ujzal. ''Nie martw sie, jak cos to ich dwóch naraz poloze.'' Hahahha, on mysli, ze ja bym se nie dala rady z nimi dwoma? Nic mnie w tym momenice nie powstrzyma. ''Jaja se ze mnie robisz, ze tak mowisz. A teraz biegnij!'' Ruszylismy jak torpedy. Biegliśmy przed siebie i byl koniec korytarza, jedynie skręt w lewo, a ochroniarze byli szybcy. Przy skrecie widzialam wiadro od mycia podlogi. Patrick jest ode mnie szybszy wiec byl przede mna, ominal wiadro bez przeszkod, a ja skrecilam i kopnelam wiadro. Woda z plynem rozlala sie po calej podłodze. Ochroniarze w swoich tanich mundurach poslizgneli sie i upadli. Nie wiedziałam, ze to zadziala podobno takie zeczy tylko w filmach. Patrick znów dostał napadu smiechu. Sam upadl na kolana i smial sie w nieboglosy. Moja zlosc lekko zniknela, a nie moze. Ja musze byc nadal zla. ''Wstawaj! A nie rechoczesz!'' Przestał sie smiac, ale nadal mial szeroki usmiech na ustach. Wstal i zaczekal, az do niego dojde. Ochroniarze cos tam sie do nas darli, zebysmy sie zatrzymali i zaczeli cos tam gadac do swojego loki-toki. Na całym korytarzu zrobilo sie nagle troche glosniej niz kilka sekund temu. Ludzie stali w drzwiach i z ciekawością patrzeli co sie dzieje, ale jedne drzwi sie wyróżniały.. byly zamknięte i nikt w nich nie stal. ''Melodia?'' Uslyszalam po swojej prawej, spojrzałam w bok i zobaczyłam Dr. Deera? ''Dr. Deer?'' ''Witaj Melodio, czy cos jest nie tak?'' Doktor spojrzal sie na Patricka stojącego kolo mnie. ''To ty masz dwoch chlopakow? No, no, no. Chociaz sie nie dziwie, bo jestes naprawdę ładną dziewczyna.'' Czy on naprawdę musi tak mówić przy tych wszystkich ludziach? Doktor Deer zobaczyl, ze sie rozglądam po nieznajomych. ''Niech wszyscy wracajaa do swoich sal, tutaj nic sie nie dzieje!'' Ludzie ze znudzonymi twarzami powrocili do swoich sal. ''Dziekuje doktorze.'' ''Prosze bardzo Melodio, a teraz prosze powiedz czy cos sie stalo?'' ''Nie doktorze, ja tu do przyjaciolki przyjechalam i chcialabym wiedziec na ktorej sali ona lezy.'' ''Jak ma na imie twoja przyjaciolka?'' ''Sasha Ke.. '' ''Ah! Sasha! Jest w sali numer 21 Melodio.'' Doktor sie uśmiechnął i spojrzal jeszcze raz na Patricka. ''A ty to w koncu kto młodzieńcze?'' Wymienilismy spojrzenia z Patrickiem i odwrocilismy sie do Doktora Deera z powrotem. ''Doktorze jesli chodzi o to czy on jest kims z rodziny, to tak on jest narzeczonym Sashy.'' Oczy Patricka i doktora rozszerzyły sie, a ich szczeki dosiegaly, az do podlogi, no moze nie az do podlogi, ale wygladali komicznie. ''To ile lat ma pani Sasha?'' ''18.'' Wzruszylam ramionami. ''Melodio mi nie chodzilo o to kim jest ten mlodzieniec dla Sashy, ale dla ciebie... ale juz nie musisz mi mowic, bo wszystko jest wyjasnione. Hehe. Ja bede teraz sobie szedl, bo slyszalem, ze ktos zrobil chaos w recepcji na tym pietrze i rozlal wode na calym korytarzu nie daleko z tad i na dodatek uciekal ochroniarzom! Ciekawe kto... '' Doktor uniusl jedna brew do gory. Patrzac to na mnie to na Patricka, ktory nadal nie zamknal swojej buzi. Patrick wyszedl w koncu ze swojego transu i popatrzyl sie na mnie, by zobaczyc co powiem. ''Melodio, jest wporzatku, porozmawiam z ochroniarzami, by dali wam chwile porozmawiac z Sasha i by was normalnie wypuscili. Macie 15 minut, bo za dokladnie 15 minut koncza sie odwiedziny.'' ''Dziekuje doktorze, naprawde dziekuje, do widzenia.'' Doktor Deer usmiechnal sie i odszedl. Poszlam i stanelam dokladnie na przeciwko drzwi pod numerem 21, a Patrick za mna. Prawie caly moj gniew zniknal, o nie to jeszcze nie koniec. Z chwila mojg niew powrocil jak z pstryknieciem palcow. Zlapalm za klamke i mozna to tak nazwac, ze 'zucialm' drzwiami przed siebie. Dzwiek odbil sie echem nie tylko po calym pomieszczeniu, ale i tez po korytarzu. Zapadla cisza. Na lozku, pod oknem, po mojej prawej stronie, lezala Sasha, a koloniej siedzial Kegan bokiem, zajadajac sie popcornem? Co kurwa? Nie no, dodal mi dawke gniewu, zajebiscie! Spojrzalam sie Sashy prosto w oczy, dalo sie zobaczyc, ze spodziewala sie 'czegos' z mojej strony, ale nie czegos 'takiego'. ''CIEBIE JUZ KURWA DO KOŃCA POPIERDOLIŁO PLACKU?!'' Nazwalam ja placek, bo chce ja zmieszac, chce by sie czula zmieszana, by nie widziala o co chodzi. ''JAK JA BYM SE KURWA POCIELA WLASNE CIALO, TO TY BYS MNIE JESZCZE BARDZIEJ DOCIELA! A TU KURWA CO?! LEZYSZ JAK TAKIE BIEDACTWO I CZEKASZ, AZ BIEDNA TY W KONCU WYJDZIESZ ZE SZPITALA!'' Kegan, sie zaksztusil popcornem ze smiechu, ktorego nie bylo na poczatku slychac, wiec Patrick mnie ostroznie wyminal i podszedl do niego by go poklepac po plecach. Ja jeszcze calego swojego gniewu nie wyrzucialm. ''SASHA, W TAKICH MOMENTACH JAK WTEDY W LAZIENCE, TO MYSLALAS TYLKO I WYLACZNIE O SOBIE! NIE POMYSLALAS O KONSEKWENCJACH CO NIE?! ROZUMIEM, ZE BYLO CI CIEZKO NA SERCU, ALE TO TYLKO NA MOMENT, INNYM BY BYLO JUZ NA ZAWSZE!'' Przy tych slowach zrozumialam, ze nie mam juz sily sie na nia wiecej denerwowac, tak wiec tez sie rozpłakałam. Brzmi marnie, ale tak jest. Podeszlam blizej jej lozka, nachylilam sie i ja przytuliłam. Mogłam stracić swoja jedyna i najleprza przyjaciółkę. Po chwili zauwarzylam, ze jest za cicho na sali i zrozumialam, ze przeciez sie nachylam, czyli moj tyl jest wypiety do chłopaków. Po mało się odsunęłam od Sashy i usiadlam na fotelu, na ktorym wczesniej siedzial Kegan. Uspokoiłam sie i wsłuchiwałam w każdego spokojny oddech. Chociaż teraz się nie wyróżniam. Sasha siedziała i patrzyła sie przez okno, wiec spojrzałam na chłopaków i widać było, ze z całych ich sil próbują sie nie śmiać. Nie rozumiem czemu... Cos śmiesznego sie stało? Mam cos na twarzy? We włosach? A może zrobiłam jakąś dziwna minę i nawet tego nie wiem.. Kegan nie wytrzymal ze smiechu i dla tego sie opluł, Patrick zaczal sie smiac na caly glos, a ja do niego od razu dolaczylam. Kegan wszedl do lazienki po papier toaletowy by wytrzec sie. Sasha patrzyla na nas jak na uciekinierow ze szpitala dla chorych umyslowo. Zapadla cisza od nowa. Kolejne kilka krotkich minut trwalismy w ciszy. Przypomnialo mi sie jak Kegan sie opluł doslownie nie dawno, wiec znow zasmialam sie na glos. Sasha przylaczyla sie i smialysmy sie we dwie. Wizja mi sie lekko zamazala przez przyplyniete lzy do oczu, ale zdolalam zobaczyc i uslyszec, ze Patrick i Kegan smieja sie razem z nami. Nie mam pojecia z co nas tak rozbawilo. Moze ta dziwna cisza? Albo jakie wariatkowo tu zrobilam.. Nie wiem, ale wiem, ze milo jest teraz z nimi. ''Przepraszam, ale jest juz koniec odwiedzin.'' Powiedziala pielegniarka, ktora weszla niezauważona. Widac bylo, ze spodobala sie Patrickowi i Keganowi, bo patrzeli sie na nia jak na ulubione slodycze. Odwrocilam sie i spojrzalam na Sashe. Ta uniosla i opuscila swoje brwi. Pielegniarka nadal nie wychodzila ze sali tylko sie gapila na chlopakow z malym usmiechem. ''Mozesz juz sobie pojsc, zrozumielismy.'' Uslyszalam za soba, nie dlugo potem Sasha stala juz kolo mnie. ''A co ty robisz? Powinnas lezec w lozku.'' Powiedziala dosc mloda pielegniarka. ''Jak sie odzywasz do pacjentow, to mow do mnie pani, a nie ty, bo nie znamy sie ok?'' Odpowiedziala jej Sasha. Po tych slowach, Sasha spowrotem usiadla na swoim lozku i zaskoczyla mnie tym, ze sie jej posluchala, bo to zazwyczaj Sasha daje rozkazy. ''Czy cos sie stalo? Dobrze sie czujesz?'' ''Tak, tak tylko moj fartuch sie rozwiazal, a tak na korytaz wyjsc nie moge, a tym bardziej przy nich.'' Powiedziala Sasha wskazujac glowa na chlopakow. ''Ale Patrick juz cie widzial na nago.'' Powiedzialam z chytrym usmiechem. ''Ale Kegan mnie nie widzial i nie planuje by mnie wogole kiedys zobaczyl.'' ''Hmm..Dzisiaj kupilam sobie nowe onesie i pomyslalam, ze jesli nie masz nic do ubrania, to moze ci po prostu je oddam?'' ''A mozesz? Bylo by wspaniale.'' ''Tak, chodz zasłonimy kurtyny i przebiezesz sie.'' Tak wiec tez zrobilysmy. Sasha wziela reklamówkę z mojej reki i zaczela wyciągać zestaw. Odczepila metke i rozpiela guziki. Usmiechnela sie slodko i to jest Sasha ktora znam i kocham nad zycie, gdyby jej tu teraz nie bylo, to kto by sie tak slodko uśmiechał to tego onesie? Odwiazalam Sashy reszte supelkow z tylu i położyłam to szpitalne ubranie na razie na lozko. Sasha szybko zalozyla onesie uwazajac na reke. Wygladala bardzo ladnie i dziwie sie, ze moj rozmiar byl na nia idealny, bo Sasha jest wyzsza ode mnie o dosc duzo. Zgarnelam szpitalny fartuch z lozka Sashy, a ona energicznie odlonela zaslony. Chlopaki i pielegniarka nadal stali i flirtowali ze soba. Chwila... Pielgnierka jest tu od pracy, a nie flirtowania. Sasha ruszyla na przod, a ja za nia. ''A teraz zejdz mi z drogi, bo ide zapalic.''  Moja przyjaciolka wyminela ja, popychajac z bara. Dalo mi to troche do myslenia, bo mam to cos w rece, a co jesli uzyje to w inny sposob? Sasha otworzyla drzwi, a ja przechodzac obok pielegniarki, zucilam jej ten szpitalny fatruch prosto w twarz. Usmiechnelam sie slodko i wyszlam na korytarz do Sashy.  Nie musialysmy dlugo czekac zanim Kegan i Patrick do nas dolaczyli. Pielegniarka jeszcze cos tam swiergotala za nami, ale nikt z naszej czworki sie nie odwrocil. Nie czekajac na to, by chlopaki do nas dolaczyli, Sasha ruszyla szybkim tepem w strone wyjscia. Potruchtalam do niej. I zaczelysmy schodzic razem po schodach, zwarzajac na to, ze nie slyszalam zadnych krokow za nami, znaczy, ze chlopaki wzieli winde. Po chwili juz wychodzilysmy na zewnatrz, a chlopaki juz tam stali. Sasha podeszla do nich i musze powiedziec, ze wygladala przesmiesznie ale i bardzo slodko od tylu w juz jej onesie. ''Kegan, masz moze papierosa?''  Myslalam, ze zapyta sie obydwu, ale rozumiem Sashe czemu sie zapytala tylko Kegana, bo jaki MEZSZCZYZNA, kocha sie z dziewczyna i mowi takie zeczy, jak odmienila jego zycie i bla, bla, bla, a potem flirtuje na jej oczach z pielegniarka?! Patrick ma wielki minus u mnie. A mowiac o nim, wyjal swoje papierosy z kieszeni, otworzyl paczke i nastawil je Sash. ''Masz.'' Sasha spojrzala sie na niego unaszac jej ladne brwi. ''Nie dziękuje, a no i nie pytałam ciebie tylko Kegana.'' Sasha usmiechnela sie sarkastycznie sie i myślałam, ze znów wytrzymam ze śmiechu, ale sie powstrzymałam. Jego mina była jak zawsze komiczna. ''Masz ty mała buntowniczko.'' Kegan podal Sash papierosa i zapalniczkę kiwając głowa. ''Dziękuje-e.'' Odpaliła papierosa i oddala Keganowi jego zapalniczke. Kegan wlozyl zapalniczke do paczki od papierosow, a nastepnie do swoich czarnych dżinsów. Zauwarzyl, ze stoje tak troche sama, wiec usmiechnal sie przyjaznie i do mnie podszedl. Wygladalo, ze bylo Sash zimno, bo zaczęła sie trząść, niekontrolowujac tego. ''Masz bluzę.'' Powiedział stanowczo Patrick, zdejmujac jego nakrycie. '' Lol, no chyba nie.'' Sasha odeszla, zeby nie stać koło niego, a za to stanęła pomiedzy mną a Keganem. Widziałam jak Kegan unosi brwi do góry i współczująco uśmiecha się do Patricka, a on za to kiwał głową. Nie jej wina, ze zawsze tak ma, że się odgrywa. ''Melody co ci w reke?'' Ulyszalam krzyk od Sashy. ''Oo, zauwarzylas, heheh, wlasnie...'' ''Dobra, dobra laski pogadacie o tym jutro albo innym razem, bo chcialbym odwiesc juz Melodie na spokojnie do domu, jest juz pozno.'' Kegan przerwal mi w mowieniu, ale nie jestem zla, poniewaz sie troche o mnie troszczy, a to fajne uczucie. ''Kocham cie Gnomus i spij dobrze, do zobaczenie za niedlugo ok?'' Przytulilam Sashe mocno, ta pokiwala glowa, ze sie zgadza. Po odklejeniu sie od siebie, Sasha zaczela sie zegnac z Keganem, a ja w tym momencie podeszlam do Patricka. ''Nie smutaj tak, gdybys sie opanowal z flirtowaniem to Sasha by cie tak nie odepchnela nagle.'' Patrick sie na mnie spojrzal i chyba analizowal co mowilam. Papierosa ktorego spalil zucil na ziemie, a nastepnie przydeptal butem. Poczulabym sie zle, tak odchodzac od niego nie zegnajac sie, wiec go przytulilam i powiedzialam ciche 'papa'. Wracajac do Kegana z Patrickiem, by sie porzegnali, zucilam szybkie spojrzenie w stronę Sashy, patrzyła się w dol. Kegan podszedł do mnie po wymienieniu kilku slow z Patrickiem. Ciekawe o czym oni zawsze tak szepczą? W koncu odwrocilismy sie do nich tylem i odeszlismy do Kegana samochodu, by pojechac do domu.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam za długie nie-dodawanie rozdziału :P macie tu kolejna dawkę życia Melodi ^_^ do usłyszenia przy następnym :) aha i komentujcie jak wam sie podoba i może jak spędziliście/ spędzacie weekend? :** ---- Martys <3