Etykiety

sobota, 4 października 2014

Rozdzial 9 *5*

*Oczami Sashy*
Te wspomnienia z najgorszych lat, ale i tak po kilku następnych cięciach nie pamiętam co sie stało, słyszałam jak ktoś bardzo agresywnie puka do drzwi wejściowych...’
Czarno, nie ma wyjścia gdzie ja jestem nie mogę oddychać, nie czuje bólu. Ostatni oddech do chodzi do moich płuc. Przebudzenie, nie świadomość, ktoś krzyczy, kto?. – Pomocyyyy...!!!- znów ciemność i panika. Przebudzenie sięwidzę przebłyski ludzie, dużo ludzi stoi nade mną, odgłosy karetki. Niestety znów ciemność. ‘ Jestem sama w ciemność, jest mi zimno,bardzo zimno. Nie mogę wstać, samotna. Czemu ja? Czy to sen? Jeśli tak proszę niech mnie ktoś z niego wybudzi’ Jestem silna, silna, silna.... muszę sie obudzić, sama nie wiem co zrobiłam ‘Sash Kurwa Jesteś Silna Wstań’ i tak ciągle gdy nagle poczułam silne uderzenie w klatce piersiowej. Miałam siłę otworzyć oczy ale tylko na chwilkę, Usłyszałam ‘tracimy ją!’ nie nie tracą ja tu jestem ale w ciemność widziałam te światło jak otworzyłam oczy ale nie mam siły ich otworzyć znów, ale muszę ,muszę, nie mogę zostawić Melody. Znów poczułam silne uderzenie w klatkę piersiową przebudziłam sie nadal nie jestem świadoma co się dzieje , nie słyszę co sie dzieje i co kto mówi. Boże pomocy.‘pipp pipp pipp’ Wybudzam się co to za dźwięk, tak , tak, mam siłęmogę otworzyć  oczy.-Leć po lekarza wybudza sie! Alex leć!- co on tu robi? W tym momencie otworzyłam energicznie oczy , nadal nie mam siły ich utrzymać ale muszę. Usłyszałam jak ktoś pobiegł po lekarza wpadając w łóżko obok, czemu mu sie tak spieszy i tak w ogóle czemu ja jestem w szpitalu czy to kolejny sen? –Panie doktorze szybko!- Usłyszałam znajomy głos, to chyba Roksana.- Sasho jesteś w szpitalu jestem Dr.Deer. Czy słyszysz co do ciebie mówię?- nie byłam wstanie odpowiedzieć, łza spłynęła mi po policzku. Doktor wyją latarkę z kieszeni na piersi włączył ją i poświecił mi w oczy- Tu jest wszystko w porządku- skoro jest w porządku to czemu nie mam siły nic powiedzieć? Niestety nie mogłam sama mu zadać tego pytania- Skoro jest dobrze to czemu nic nie mówi?- ktoś czyta w moich myślach czy jak? Czy to powiedział Kegan? Kurwa co tu robi tyle ludzi?- Prawdopodobnie nie ma jeszcze wystarczająco dużo siły- doktor spojrzał na mnie- Sasho jeśli mnie słyszysz mrugnij szybko dwa razy- i co teraz? Szybko odmrugnęłam ale nadal nie mam siły a nic więcej...- Jest dobrze trzeba dać jej czasu jak już coś powie zawołajcie mnie, zaraz przyjdzie pielęgniarka podać jej kroplówkę która pomoże jej odzyskać siły- Usłyszałam jak Roxsana wybuchła płaczem a doktor juz wychodził. – Kochanie nie płacz, będzie dobrze, sama słyszałaś co powiedział doktor- słyszał głos Mario.- Kurwa Alex teraz jak już sie wszystko wyjaśniło to opowiedz co sie stało.- Kegan zapytał jak na razie spokojnie bo wyglądał na zdenerwowanego. Sama nie wiem czemu  ale przywiązałam sie do każdego z nowo poznanych ludzi ale w inny sposób- Więc chciałem, sam nie wiem czemu, ale chciałem sie pogodzić, przeprosić za swoje zachowanie. Więc poszedłem do niej ale nikt nie otwierał, otworzyłam drzwi bo nie były zamknięte na zamek. Słyszałem jak woda sie leje, więc najpierw zapukałem do drzwi od łazienki ale nikt nic nie odpowiadał. Więc wszedłem i zobaczyłem ją leżącą w wannie cała we krwi. Szybko ją wyciągnąłem z wanny i położyłam na podłodze w pokoju wziąłem ręcznik u uciskałem rany jedną ręką a drugą sięgnąłem po inny większy ręcznik zęby ją przykryć, Krzyczałem pomocy i ktoś przybiegł i zadzwonił na pogotowie. Resztę juz chyba wiecie.-słuchałam jak to mówi nabierałam sił każdy słuchał jak on to opowiada ze nawet nie zauważyli kiedy była u mnie pielęgniarka i dała mi kroplówkę, czułam jak nabieram siły- kurwa- wszyscy się na mnie spojrzeli- Sasha powiedz coś jeszcze raz- powiedziała Blondynka której kompletnie nie kojaże- Sasha możesz coś powiedzieć- dodała szybko Roksana- tak mogę ale weźcie mi z tąd wyjdźcie je chce zostać sama, w tej zastanej wannie tez chciałam być sama, nawet zabić sie nie umiem.- Doktor wbiegł do pokoju, dziewczyna o Błąd włosach zaczęła panikować – nic jej nie jest ale potrzebuje czasu – wiedziałam co mnie czeka.- jutro przyjdzie do ciebie psycholog zęby z tobą porozmawiać.- zapisał coś w notesie i wyszedł- Sasha możne cie nie znamy długo ale przywiązaliśmy sie do ciebie, my jesteśmy jedna wielką rodziną. Powiec co sie stało i czemu tak zrobiłaś?- powiedział Mario, widziałam wzrok Kegana, jak spojrzał się spod byka na Mario- NIC... Proszę was albo nic nie mówcie i zostańcie albo wyjdźcie i gadajcie sobie gdzie indziej. Przepraszam ale nie mam ani humoru ani jak widzicie chęci na  cokolwiek- Kegan usiadł na fotelu zaraz koło mojego łóżka i wyciągną telefon, reszta pożegnała się i wyszła.- czemu zostałeś ?- zapytałam kiedy juz wyszli. – Myślałam ze nie chcesz z nikim gadać. Heh ah te kobiet... Zostałem bo wiedziałem ze reszta wyjdzie po tym, a nie chce żebyś była sama nawet jak nie chcesz gadać...- wow nie wiedziałam ze on może być taki uprzejmy i miły to do niego nie pasuje- aha dziękujeuśmiechnęłam się i popatrzyłam w przeciwną stronie , w stronę okna.- idę zadzwonić chcesz coś z automatu, kawęherbatce?- wow czy on próbuje być Jeszce milszy...- Jak bym mogła prosić to herbatę...- Pewka zaraz ci przyniosę i kupie tez popcorn bo będzie fajny cyrk za niedługo...-uśmiechną sie strasznie chytrze ale też jak by żartował- jaki cyrk?- zobaczysz- i wyszedł, siedziałam sama nawet sie nie zastanawiałam o co mu chodziło zamknęłam oczy i pojawił mi sie Romeo przed oczami jak obrazek- Sash śpisz ćpunko jedna?- otworzyłam oczy- Sero czemu ćpunko?- myślałam ze wybuchnę znów- bo masz cały makijaż rozmazany i jesteś cała blada, masz herbatę może będzie lepiej- dziękuje- powiedziałam kiedy mi ją podawał- heh masz popcorn?- zapytałam po czym wzięłam łyka herbaty- Mam tylko na to czekam jak już tu przyjdzie. Hahaha.- zrobiłam teraz minę jak by mie coś zabolało- ej wszystko ok ?- jasne tylko już sie boje, hahaha- zaczęłam sie śmiać- nie no może nie bedzie tak źle- i usiadł znów na fotelu obok mnie kładąc paczkę popcornu koło siebie, położyłam głowę i mi sie przysneło na troszkę miałam, przed oczami swoją mame jak widziałam ją ostani raz jak ostatni raz dała mi buzi.‘- haha czekałem tylko na to- powiedział kegan otwierając popcorn-ja pierdole, wiesz co możne zatkaj sobie uszy bo możesz tego nie przeżyć-powiedziałam to tak jak bym w ogóle nie spała, kegan zaczął sie śmiać Melody szła i już klękane, a jeśli ona już sie drze nawet jak mnie nie widzi to znaczy ze jest naprawdę źle, zresztą ona nigdy tyle nie klnie chyba jak ktoś ja wkurzy, pamiętam tylko kilka takich sytuacji jedna z nich była podobna ale nie ważnesłyszałam ją coraz wyraźniej więc zaczęłam sie bać, nagle Melody zrobiła 'wejście smoka' energicznym krokiem weszła do pokoju Kegan wpierdalał popcorn a ja patrzyłam jej sie prosto w oczy -CIEBIE JUZ KURWA DO KOŃCA POPIERDOLIŁO PLACKU?!- wydarła sie na mnie nie ziemsko głośno -JAK JA BYM SE KURWA POCIELA WLASNE CIALO, TO TY BYS MNIE JESZCZE BARDZIEJ DOCIELA! A TU KURWA CO?! LEZYSZ JAK TAKIE BIEDACTWO I CZEKASZ, AZ BIEDNA TY W KONCU WYJDZIESZ ZE SZPITALA!- krzyczy na mnie dalej ale chyba nie wie ze nie dociera w tym momencie do mnie połowa jej słów.Kegan, sie zaksztusil popcornem ze smiechu, ktorego nie bylo na poczatku slychac, wiec Patrick poszedł go poklepać ostrorznie omijając Melody ale i tak widze ze zaraz -SASHA,- o no właśnie ze zaraz krzyknie-, W TAKICH MOMENTACH JAK WTEDY W LAZIENCE, TO MYSLALAS TYLKO I WYLACZNIE O SOBIE! NIE POMYSLALAS O KONSEKWENCJACH CO NIE?! ROZUMIEM, ZE BYLO CI CIEZKO NA SERCU, ALE TO TYLKO NA MOMENT, INNYM BY BYLO JUZ NA ZAWSZE!- po tych słowach zobaczyłam jak płacze niestety to nie pierwszy raz jak widzę jak jej leci tama w oczu, od razu podeszła do mnie i mnie przytuliła niestety nachylając sie a chłopacy sie patrzyli jak na zegarek. Nie chciałam sie smiać i denerwować jej jeszcze bardziej. Usiadła na fotelu na którym wcześniej siedział Kegan i zapadła cisza mi ona pasowała ale chłopacy jak zawsze, muszą coś odjebać tak ze zaczęli sie śmiać jedno za drugim od Kegana i do tego jeszcze  Melody. Kegan sie opluł tak ze pobiegł do kibla po papier zeby sie wytrzeć. Spojrzałam sie na nic jak na idjotów bo śmiali sie na cały szpital. Ale po kilku sekundach jak plujący człowiek wrócił z toalety zapadła znów cisza niestety nie na długo. Po kilku minutach Melody znów wybuchła śmiechem a ja zaraz po niej jak kolejna idiotka bo nie wiem nawet z czego się śmieję . Zaraz po mnie zaczęli sie śmiać chłopacy. Nagle nasz moment przerwała pielęgniarka-Przepraszam, ale jest juz koniec odwiedzin.- widziałam jak chłopcy sie na nią patrzyli z tym światełkiem w oczach. A ona na nic z tym samym pożądaniem. Melody odwróciła sie w moją stronę ja tylko uniosłam brwi stając z łózka, a pielęgniarka nadal stała. -Możesz juz sobie pójść, zrozumieliśmy.- stałam za Melody i poczuła lekki powiew w pupę-A co ty robisz? Powinnaś leżeć w łózko.-Powiedziała szybko odrywając wzrok od chłopców-Jak sie odzywasz do pacjentów, to mów do mnie pani, a nie ty, bo nie znamy sie ok?- Jak zawsze ktoś mi musi podnieść ciśnienie. Kurdę mam przecież tą koszule ze szpitala która mi sie na dodatek rozwiązała. Szybko usiadłam z powrotem i przykryłam sie kocem.-Czy cos sie stalo? Dobrze sie czujesz?- jak zawsze panikuje- Tak, tak tylko mój fartuch sie rozwiązał, a tak na korytarz wyjść nie mogę, a tym bardziej przy nich. wskazałam głową na chłopaków-Ale Patrick juz cie widział na nago.-nawet nie próbowała nie pokazać tego chytrego uśmiechu-Ale Kegan mnie nie widział i nie planuje by mnie w ogóle kiedyś zobaczył nago.- Boże ta dziewczyna musi zacząć myśleć-Hmm..Dzisiaj kopiłam sobie nowe onesie i pomyślałam, ze jesli nie masz nic do ubrania, to moze ci po prostu je oddam?- zapytała jak zwykle pomocna dłoń Melody sie odezwała-A możesz? Było by wspaniale.- upewniłam sie-Tak, chodz zasłonimy kurtyny i przebierzesz sie.- tak też sie stało wzięłam reklamówkę z ręki Melody i zaczęłam wyciągać zestaw , odczepiłam metkę i rozpięłam guziki, szybciutko sie  uśmiechałam. Tak jak by tej wcześniejszej sytuacji nie było. Melody odwiązała tę paskudną koszule szpitalna i odłożyła je na łóżko. Szybko wskoczyłam w onesie ale uważałam na rękę i wenflon. Zapewne wyglądałam komicznie ale leprze to niż ta koszula. Szybkim rucham odsłoniłam zasłony widziałam jak pielęgniarka na mnie zerknęła ale ja mam na nią wyjebane chłopacy dalej patrzyli sie na ną i nie spuszczali z niej oka- A teraz zejdź mi z drogi, bo idę zapalić - nie zwracają na nią więcej uwagi wyszłam popychając ją z bara zdrowej ręki. Widziałam ten słodki uśmiech an twarzy Melody. Kilka sekund później wyszli chłopacy. Pielęgniarka coś jeszcze pierdoliła ale nikt nie zwracał na to uwagi.  Nie czekając na to aż chłopaki do nas dojdą ruszyłam w stronę wyjścia usłyszałam szybkie tuptanie, Melody dobiegła do mnie. Po kilku minutach byliśmy już na dworze, schodząc schodami nie słyszałam żeby chłopacy szli za nami wiec chyba wzięli windę. Wyszłam na zewnątrz a chłopacy już ta, stali podeszłam szybko do niech- Kegan, masz może papierosa?- Romeo sięgną do kieszeni i wyciągną papierosy- masz-spojrzałam sie na niego unosząc brwi - nie dziękuje, a no i nie pytałam ciebie tylko Kegana.- umiecionych sie sarkastycznie myślałam ze Melody znów wybuchnie śmiechem ale sie powstrzymała. Jego mina była jak zawsze komiczna.- masz ty mała buntowniczko- kegana dał mi papierosa i zapalniczkę kiwając głową- dziękuje-e- odpaliłam papierosa i poczułam jak jest zimno, zaczęłam sie trząść- masz bluzę- powiedział stanowczo Patrick- lol, no chyba nie- i odeszła Żeby nie stać koło niego, stanęłam pomierzy Melody a Keganem. Widziałam jak Kegan unosi brwi do góry i współczująco uśmiecha się do Patricka a on za to kiwał głową. Nie moja wina ja zawsze tak mam że się odgrywam.-Melody co ci w rękę ?!- jaka ja jestem  ślepa przecież ona musiała mieć to wcześniej.-Oo, zauważyłaś, heheh, właśnie...- w tym momencie Kegana jej przerwał- Dobra, dobra laski pogadacie o tym jutro albo innym razem, bo chciałbym odwieść już Melodie na spokojnie do domu, jest już późno- heh ale on jest troskliwy.- Kocham cie Gnomus i spij dobrze, do zobaczenie za niedługo ok?- Przytuła mnie, a ja pokiwałam głową na znak ze się zgadzam. podeszłam do Kegana- słuchaj jedź ostrożnie bo inaczej cie zajebie- uśmiechałam sie i go przytuliłam on tylko lekko sie zaśmiał w tym czasie kiedy ja zegnałam sie z nim Meledy zegnała się z Patrickiem. Usiadłam na schody z nadzieją że sobie jeszcze posiedzę, bo naprawdę boli mnie ręka.Mimo ze było mi chłodno siedziałam i patrzyłam jak Melody i Kegan odchodzą a Patrick idzie w moja stronę- mogę usiąść koło ciebie?-zapytała jak pies z podkulonym ogonem.- heh a do pieczarki ci nie śpieszno?- zapytałam znów unosząc brwi.- Nie!- uniósł głos- Słuchaj, nie moje wina zmieniłem sie i tak już dużo i ciągle sie staram ale nawyki nie odchodzą od tak- nie wiem jak mam teraz zareagować. A jeśli to tylko słowa rzucone na wiatr?- spoko.... szkoda tylko ze nie umiesz ich pohamować nawet przy mnie- mina mi sie troszkę zasmuciła.- ej nie smuć się, naprawdę sie staram.- nie wiem co mam myśleć- Patrick, starać to jedno a robić to drugie.- Ale przecież...- nie dałam mu dokończyć- Tu nie powinno być ALE. Jak ci zależy to zacznij się starać, ale nie tylko w tedy kiedy jesteśmy sami ale tez w śród znajomych- Patrick spojrzał na mnie i nic nie powiedział tylko kiwną głową ze zrozumiał- heh nawet nic nie odpowiesz- powiedziałam wstawiając- ałłłłłł.... ochujałeś to boli- Patrick złapał mnie za rękę może, nie mocno ale moja ręka jest obolała pozszywana i cała w bandażach-  puść mnie!-Parick dalej nic nie mówił, wstał i stał na przeciwko mnie. Nie za bardzo rozumiem jego zachowania, Spojrzał mi prosto w oczy, ręka która trzymała moją obolałą nagle puściła i złapała mnie w tali. Przyciągną mnie do siebie ale bardzo lekko i mnie pocałował, Znów. Nadal nie wiem
czemu nie umiem mu się oprzeć. Nie czuje się zakochana, bo przecież nie da się  tak szybko w kimś zakochać. Odwzajemniłam pocałunek. Nagle poczułam jak jego ręka zjeżdża niżej, aż w końcu wylądowała na mojej pupie. Dołączył też drugą rękę, ten pocałunek był nie dość ze długi i namiętny był też naprawdę prawdziwy, można było to poczuć, tą szczerość tego pocałunku. Ale mimo tego ze czuje to i tak mam obawy, nie znam go do końca. Musze się troszkę opanować.-ym ymh...- to przerwało pocałunek- Sasho może byś już wróciła do łóżka- odwróciłam się z kamienna miną.- tsaa już idę-dobrze to za 10 min chcę cię zobaczyć i zbadać- dobrze zaraz przyjdę- doktor uśmiechną się i wszedł z powrotem do środka. Odwróciłam się twarzą do Patricka.-nie na widzę cie- i przytuliłam go najmocniej jak umiałam, na tyle ile miałam siły. Niestety nie żartuję ponieważ naprawdę go nie na widzę za to jak bardzo się w nim zauroczyłam- Szkoda- poczułam jak mocno wciąga powietrze do płuc.- Boli minie to że nie potrafię cie rozgryźć, Skomplikowana jesteś.- powiedział to kończąc przytulać się do mnie- Może ci się kiedyś uda- zaczęłam iść w stronę drzwi tyłem, odwróciłam się i weszłam do środka. Nie wiem jaką zrobił minę ani co zrobił potem. Po drodze na oddział poczułam silny ból w ręce, takiego bólu jeszcze nigdy nie miałam.Szłam długim korytarzem aż w końcu doszłam. Szybko weszłam na oddział i poszłam do lekarza.- Doktorze bardzo boli mnie ręka.- Szybko siadaj- powiedział wskazując na krzesło obok. Złapał za nożyczki, zaczął mi rozcinać opatrunek- o matko- zobaczyłam jak bardzo mam pozszywaną rękę i ze krwawi- Potrzebny ci opatrunek, nie zdziw się jak zaraz się zle poczujesz- prawda bo chwilkę po tym też tak się stało. 10 min siedziałam w tym pokoju z głową na oparciu krzesła, tylko dla tego że źle się czuję i jestem już zmęczona.- ok, chodź zaprowadzę cie do pokoju.- wstałam i poszłam.- dziękuje- doktor uśmiechną sie i wyszedł, położyłam sie na naprawdę wygodnym łóżku, no znaczy jak na szpitalne jest naprawę wygodne. W końcu w Anglii muszą być wysokie standardy dla pacjentów, bo oni tu o nich naprawdę dbają, no może oprócz tej zapiździałej pielęgniareczki. Kiedy już się położyłam nawet nie wiem kiedy zasnęłam.'Obudziłam sie w domu jeszcze w Polsce jak byłam mała i jak sie cieszyłam że jadę na jazdę konną z mamą i tatem. Zjadłam śniadanie jak zawsze płatki, no w końcu jestem mała. W końcu wyszliśmy i jechaliśmy do stadniny do mojego konia ' wezyra' i konia mamy 'miltona' nasze konie od zawsze się nie lubiły ale żadna z nasz nie chce i nie ma zmiaru oddać swojego skarba. Zanim mama weszła na konia dała mi buzi przytuliła i znów pocałowała poczym  Mama już była na wybiegu i jeździła a ja i tata szykowaliśmy wezyra, Byłam już gotowa i ja poszłam na podwyższenie na wybiegu skąd zawsze wsiadałam, Tata szedł w naszą stronę, kiedy był już naprawdę blisko moje życie zmieniło się w ciągu kilku minut na zawsze. Mama skakała przez przeszkody i w tym momencie jej koń stanął demba,  niestety mama spadła tata trzymał mojego konia i szybko sie z nim zawrócił ja pobiegłam w stronę mamy ale czułam się jak by zamiast się zbliżała to się oddalała...' CIĄG DALSZY NASTĄPI 
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- Gnomus<3 znów przepraszam za jakie kolwiek błędy mam nadzieje ze wam sie podoba, pisać co mogło by się wydarzyć w następnym rozdziale <3